środa, 6 kwietnia 2011

faul

zabawa polega na tym, ze ona kopie kamyczek, ja go blokuje lapami albo za nim pedze jak nie zablokuje. kamyczki sa super, ja je obsliniam, zaznaczam, wiem, ktory moj jest i tylko moj. wiec tak: kop, kamyczek moj. kop, kamyczek moj. kop, ????? a to co? zglupiala czy jak? kopnela mi slimaka?!

wtorek, 5 kwietnia 2011

wlasciwy pies na wlasciwym miejscu

stoje, stoje, stoje, nuda, nuda, nuda, nagle jak nie spadnie mi pod lapy kawal dobrze uwedzonej kielbasy! w zęby i w nogi!

(w kuchni stalam na nielegalu. oplacilo sie)

poniedziałek, 21 marca 2011

maltrety

zapomnialam sie, normalnie taka happy bylam - slonce grzeje, ptaki cos tam swiergolą, wiewiorka ucieka nie za daleko, gowno we wlosach. la dolce kita!




do czasu.

zamiast do domu do smietnika mnie zaciaga. juz wiem, po co, wiec sie zapieram, ze po mojej kupie, ale podloga zdradziecka sliska i nie daje rady. pod kran trafiam z woda lecaca niemrawo, ale jak przerazliwie!!!!!!!!

malo tego. w domu do wanny. woda leci jeszcze bardziej przerazliwie. szampon nie szczypie w oczy, ale wiadomo jak to jest z tymi szamponami. podejrzane i podstępne.

i o co te maltrety? o tą małą rozbryzganą po moim karku i pysku, i kawalku boku, i drugiego boku jasnosraczkową kupeczkę. o chwilke zapomnienia.

niedziela, 20 marca 2011

z wizyta

w gosciach to kozacko jest. mozna od niechcenia klapnac morde na stol, otworzyc paszcze, wysunac jezyk i wsadzic w maslo.

piątek, 11 marca 2011

niedziela, 6 lutego 2011

PS

- wstawać! wstawać! rano juz jest, trzeba wyjsc.
- Burka, siódma dopiero...
- wstawać! już natychmiast - kwik - bo nie moge, mocz popuszcze, zsikam sie na dywam i bedzie nieszczescie no. no juz!
- Dobra, chodź.

wybiegam pedem, bo ile mozna trzymac. dobiegam do pierwszego lepszego trawnika, zeby jak najszybciej zostawic PS*: "byłam tu. Burka. zbliża mi się cieczka. do zo, przystojniaki"




*PS = Pełno Moczu

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Chalet nr 5

- Jaki śliczny piesek! - zachwyca sie obca pani, kiedy mijam ja z moim nowym fryzem. szczerze sie do niej uprzejmie, bo widze, ze mam do czynienia ze znawczynia tematu. walnelam sobie mianowicie pasemka, a co, prawie, ze dorosla jestem, to kto mi zabroni i powie, ze nie. warunki pogodowe byly sprzyjajace, sniegi stopnialy ledwie wczoraj, wiec dzis wszystko jest grzaskie i swiezutkie. szczegolnie kupy. szczegolnie kupy srakowate, nadajace sie idealnie na rozlegle pasemka na karku.

środa, 29 grudnia 2010

zmasowana reanimacja

- pobudka! - lizu, lizu po twarzy. - pobudka!
- Burka, idź spać - mamrocze niewyraznie.
to ide. moja zupelnie niewrazliwa na takie czulosci. ciemno jeszcze, to moze przesadzilam.
- pobudka! - lizu, lizu. - ile czasu juz minelo!
- Burka, 10 minut. Idź spać!
ide, ide. spac i spac. jak tam dzien zaraz wstanie i bezczelnie rozpanoszy sie na podworku! jedyna nadzieja w chłopakach z pokoju obok: - Maksiu, wstawaj. pomoc reanimacyjna potrzebna.
- o, powaszna szprawa, Burka, jusz pedze.
- na moje haslo: lizac twarz! lizac!
we dwoch zmasowany atak jezykowo-nosowy przypuszczamy na twarz wystajaca letko tylko spod kołudry.
- Miśki! Co za zmowa!
- na szpacer nasz wypuść jusz!
- Dobra, dobra, idę.

wtorek, 21 grudnia 2010

nazwa zastrzezona

jedyne w swoim rodzaju

leciutkie

unoszace sie z kazdym ruchem powietrza

obecne pod szafką, gleboko w dywanie, w zupie, na świeżo upranej białej bluzce a nawet w dopiero co otwartym maśle

BURKŁAKI
w
kolorze
czarnym lub blond

dostepne od zaraz

poniedziałek, 20 grudnia 2010

z poradnika koneserki

sniadanie winno sie spozywac bez niepotrzebnego pospiechu. w tym celu nalezy wyciagnac z michy kilka chrupakow, zaciagnac je na dywan i tam na lezaco wypluc i wsadzac po kolei do paszczy.
potem wrocic do michy, ponownie wziac hurtem chrupy w paszcze, podreptac na dywan, wypluc, polozyc sie i po kolei wciagac.
czynnosc w razie potrzeby powtarzac.
(uwaga, istnieje mozliwosc, ze pobudzone soki trawienne beda nalegac, zeby chrupy spozyc od razu przy misce. kulturalny pies znaczy suka potrafi sie takim naturalnym odruchom oprzec)

środa, 15 grudnia 2010

doniesienie na policje

ide sobie normalnie az tu raptem: - Proszę natychmiast zabrać tego psa!
o mnie chodzi, nie.
- Dlaczego on nie jest w kagańcu?! - typ podnosi glos.
- Jest na smyczy, nie musi być w kagańcu - mowi moj.
- Ja wiem, co mówię. Mam zadzwonić po policję?
- Proszę - wzdycha.
stuku puku.
- Halo, policja? Właśnie zostałem obwąchany!

wtorek, 14 grudnia 2010

matrix

skup sie, Burka, skup sie: "miska, zginaj sie, zaginaj"
- Burka, co ty robisz?
- nie przeszkadzac! miska, zginaj sie, zginaj sie, zginaj.
- Czy ty próbujesz zakopać chrupaki miską? W misce?
- a co w tym takiego dziwnego? przeciez nie ma zadnej miski, to tylko zludzenie jest, wiec brzegi miski predzej czy pozniej zegnal sie i moje bezcenne chrupaki pogrzebia do momentu, kiedy nabiore na nie ochote.

środa, 1 grudnia 2010

nasze

niuch, niuch. - wynocha stad, ty odsniezaczu podszyty!
- O co ci chodzi, Burka? Pan tylko samochód odśnieża.
- odsnieza? kradnie nasz samochod!
- A po czym poznajesz, że to nasz samochód?
- przeciez wszystkie samochody sa nasze.

poniedziałek, 6 września 2010

bezpieczenstwo

te psy to one podejrzane sa. taki L. - niby mopsik, niby sie znamy, niby na szyje mi sie rzuca z miloscia jak zwykle, ale podejrzany typ sie zrobil.
K. - czarny taki lab mlodociany, niby sie cieszy, ale nie wiadomo, co mysli. podejrzany.
ratlerek - podejrzany. 7-miesięczny taki gladki - podejrzany. gruba ruda - podejrzana.
a B., włochaty owczarek, to juz w ogole podejrzany. zalozyl sobie kryze taka wielka na szyje (stary, to modne bylo 3,5 tys. psich lat temu!!!!) i z lapami do mnie normalnie! obiema na raz. to ja ssse wole pobiegac. SAMA!

wtorek, 24 sierpnia 2010

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

absolutna inwigilacja

pamietacie pasiaki? pasiaki wrócily. razem z mniej urocza koszulka czarna, w ktorej moja pupa nie wyglada tak uroczo jak w pasiakach. przydzialowy mundur wiezienny.

elementy wspomagajace inwigilacje: zapalone swiatlo w przedpokoju, kiedy spie, zapalone swiatlo w lazience, kiedy spie, otwarte drzwi na balkonie, kiedy spie. kazde mlasniecie jezorem (nawet na pusto, w powietrze - probowalam) konczy sie wrzaskliwym: - Nie!

dzialania wywiadowcze zostaly potrojone po tym jak w niewiadomych okolicznosciach zniknal jeden z dwoch szwow na moim srommie.

przeciez sie goi, nie.

kiedy ranne wstaja zorze

Godz. 5.12.
Burka: - siku mi sie chce, siku! natychmiast musze siku!
Maksiu: - Burka, TY szyjesz!

niedziela, 22 sierpnia 2010

spisek pająków

Maksiu: - wsztawaj, Burka, wsztawaj!
Burka: - spac mi sie ce.
- wsztawaj, mówie! czego lezysz jak padalec?! wsztawać mi jusz!
- odwal sie.
- ale co sie ształo, Burka? dlaczego ciebie szuke sztarszą ode mnie noszą na rekach? a?
- Mksiu, to wszytko wina pająków.
- co?
- ostnie, co pamietam, to pająki. one mnie te pająki obchdzily, a ja je prbowalam lapac, ale jezyk moj bunt podnsł i gonic nie chcial. a ptem to widze ćbie jak mi robisz usta-usta. i jmnika.



- czerep ci zmocherowial, Burka? jakie pajaki? byl tam jeszcze ktosz?
- no, była jeszcze taka ksiemżniczka w białej, brdzo bialej sukience.
- mowila cosz?
- macala mnie po trzeszczacym boku i powiedziala: "Odma podskórna, trzeba sprawdzić, czy klatka cała".

piątek, 20 sierpnia 2010

update

- Ty, a co ona ma takie mokre futro pod prawą pachą?
- O, k...


5 minut pozniej.
pan w bialych portkach, bialej koszuli, okularach (mina zmartwiona): - Na szycie to już niestety za późno. Szycie się robi góra 4-6 godzin po ugryzieniu, teraz to moglibyśmy zrobić szyciem większą krzywdę. A szkoda, bo przydałyby się ze dwa-trzy szwy. Ząbek przeszedł przez skórę, omięsną i naruszył trochę mięsień. Ale się zagoi, zagoi.

czwartek, 19 sierpnia 2010

goscinnosc polska

chcieli mi zrobic niespodziewajke, ale ja juz po drodze wyczailam, ze jedziemy do miejsca, gdzie jest duzo psow jak ja, a nawet w kolorze blond i ze bedzie ubaw.
wyskakuje z samochodu, jest ekstra, deszcz nie leje, tatus na horyzoncie, ale cos mi sie niepewnie robi. tatus to z trzema babami jest: z ciotką przyszywaną, z kuzynką przyszywaną i jakąś taką, co jej ani razu na oczy nie widzialam.
najpierw ojciec mnie sprowadzil do parteru: wrrr. po ojcowsku.
potem ciotka: wrrr.
tamte dwie az sie rwaly, ale byly na smyczy, wiec znowu ojciec: wrrr i ciotka: wrrr.
kuzyneczke ze smyczy spuscili - dzień dobry. wrrr.
- ui - ja na to.
i jeszcze tą trzecią spuscili i oni wtedy jakby sie zmowili i wszyscy we czterech na mnie razem: wrrrrrrr.
odgonili, ja przy nodze grzecznie, ale te mnie zaczepiajaaaa.
i znowu stadem na mnie, i znowu rozgonili, juz ledwo ledwo, a ja sie dre jak zarzynany swiniak.
bo boli.
rezulat spaceru:
przerazenie moje wielkie, rana gryziona trzycentymetrowa na sromie, szwy dwa, antybiotyk, antyopuchliznowiec.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

pół krolestwa

za siedmioma radarami, za siedmioma hipermarketami, za siedmioma stacjami benzynowymi mieszkał królewicz zaklety w zabe. czekal na swoja ksiezniczke.
- wstawaj, kermit!


sie wymsknal. - dawaj cmoka zabichu, pol krolestwa moje ma byc! - a ten kic, kic - ucieka. - nie rechocz stary, przepiekny jestes ty, przepiekna jestem ja - w czym problem?
łapą go: - dokad to, darling?! kochamy sie czy nie? pol krolestwa piechotą nie chodzi!


- Burka, zostaw! - krzykneli, a on czmychnal. probowalam potem innych co to pretendowali do roli krolewiczow, ale do niczego nie doszlo.

czwartek, 5 sierpnia 2010

wpis od lat 18

chybanpewno mi sie podoba ten bialy z wczoraj.
troche mlody byl, tylko osiem miesiecy, ale przystojnyyyyy.

wiec zaczelismy nasz zwiazek od konsumpcji,
bo czasu nie bylo i wszyscy krzyczeli: NIE, ODEJDZ, NIE WOLNO

ja mu sie wystawiam, ogon podnosze, mowie: "bierz mnie, kochany"
a ta pierdola bez doswiadczenia zadnego nasz zwiazek rujnuje
i zamiast z tylu to mnie z boku bierze, nie trafia, szczeniak jeden.

neun, neun, neunzig

miła sympatyczna bez nałogów z wyczesanymi wlosami po francusku i polsku bez.
dzwon teraz: neun neun neunzig acht neun neunzig.

informacje dla wzrokowcow: prosto po bladoczerwonych kropkach na chodniku, przez zakropkowaną klatke schodowa, winde, przez klatke schodowa i wycieraczke.

czekam na ciebie

cmok

kwiatki

- wstawajcie, wstawajcie, zobaczcie, z paszczy pachnie mi kwiatkami!
- Zgniłymi, Burka, zgniłymi.

środa, 4 sierpnia 2010

racje

postanowilam zaczac podchodzic racjonalnie do moich racji zywieniowych. wiadomo, kazdy ma czasem racje, ja racje mam dwa razy dziennie. ale od wczoraj cos mi tych racji za duzo w racji, wiec racji jem połowę rano i połowę wieczorem. nie musze przeciez zawsze miec pelnej racji. wrecz przeciwnie, polowa racji na moje cialo ma znacznie korzystniejszy wplyw. mam racje?

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

melancholiya

egzystencjalne mysli sie na mię rzucaja stadnie, pozwolcie zatem, ze zaproponuje wam wiersz wlasnej produkcji zatytulowany "do wysokosci 20 cm"

slad na ziemi swoj zostawie
znacznie trwalszy niz po kawie
piszac wiersze tu na scianie
gdzie ma krew na wieki zostanie

(to mię sie narzucilo jak po spaniu wstalam i zobaczylam, ze slad krwawy splywa po scianie, o ktora sie oparlam czescia tylna ciala swego. melancholiya mnie dopada czy co?)

piątek, 23 lipca 2010

Burka, Burka, szef podworka

wlasnie po raz pierwszy w swoim zyciu dokonalam obsikania smietnika stojacego na chodniku. a co, niech wiedza, kto tu rzadzi

czwartek, 22 lipca 2010

tama potrzebna

przerywam blogowa cisze, bo tym razem to naprawde wszystko wskazuje na to, ze zdycham marnie. od poltorej godziny krwawie jak zazynane zosie spomiedzy nog zadnich. nie potrafie tego zatamowac.
zegnajcie.
milo bylo was poznac.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

estetyka

patrze i patrze jak to kombinuja strasznie, glowia sie i zamysliwuja, i nic nie podpowiadam.

chodzi o to, ze jakies trzy tygodnie temu to mi nagle lapy pomiedzy palcami zrobily sie bardzo czerwone. krwawo czerwone doslownie. do-slow-nie.
panika w domu, biedny Burasek do wetki, wetka palce w pupe, ze to niby jak gruczoly pies ma pelne, to sie lapami przednimi zajmuje. hipoteze taka stawia. a potem jak wyjmuje mi palce z pupy to sie z niej hipotezy z lekka wycofuje, ze moze niekoniecznie, ze to moze byc kupa prawda, a jak kupa prawda, to trzeba bedzie do alergologa.
na razie antybiotyk.
tydzien w lapy wcieraja trzy razy dziennie.
nie pozwalaja wylizywac.
po antybiotyku chyba stwierdzili, ze na alergologu to przyoszczedza i lapy mi myja po kazdym spacerze. wszystkie cztery. hehe, musze tu z duma przyznac, ze JUZ wiem, ze w takiej malej misce, to chocby sie zestresowali, to mnie nie utopia, i juz nie trzeba mnie wołami zanosic do lazienki.
- No patrz, znowu zaczerwienione - wzdychaja co jakis czas, ale ze juz nie tak czerwone jak za pierwszym razem, to myja te lapy i nic.

az tu dzisiaj daje sie przylapac jak szczeniak jakis.
- Burka, ty się DEPILUJESZ?!
no wtopa.
publiczne upokorzenie.
- a co w tym takiego dziwnego niby? kto dzisiaj łap nie depiluje? nawet nie wiecie, jaki to stres wyjsc na ulice z takimi owlosionymi lapami pomiedzy poduchami. wiem, kiedys zadna szanujaca sie suka nie zwracala na to uwagi, ale dzis jest dzis. golenie i strzyzenie jest nieefektywne, a czytalam, ze depilacja jak najbardziej przynosi estetyczne efekty. wiec se wyrwalam, bo bzykajacy depilator za wysoko lezy na polce i nie sięgam.


jeszcze tylko jedna tylna lapa zostala dziko owlosiona.

piątek, 4 czerwca 2010

przerwa w pracy

chodza sluchy, ze nie pisze, bo szlaban mam z powodu takiego, ze psem jestem nieznosnym, suka znaczy, i informacje nieprawdziwe a grozne dla obalenia systemu rozpowszechniam. chcialabym to zdementowac jednoznacznie. nie pisze, bo nie, a tak naprawde to dlatego, ze lapy mnie swedza i pieka i wole je wylizywac po umyciu niz precyzyjnie celowac w klawisze.

ale plan mam taki, zeby od poniedzialku nadrobic. bo dzialo sie, dzialo.

a poza tym (nie smiac mi sie tu, powaznie mowie), to ja wydoroslalam pod wieloma wzgledami.

sobota, 29 maja 2010

sztafeta

jak juz wielokrotnie wspominalam, z woda zartow nie ma.


ale sa korzysci za przyniesione patyki z wody.
WIĘC
plan jest taki:
patyk do wody,
Maksiu do wody za patykiem,
(nameczy sie bidula, namacha lapkami),
a jak wychodzi z wody, ja patyk przejmuje :-)


chociaz skubany nie zawsze ma ochote wspolpracowac.

wtorek, 27 kwietnia 2010

wertepy



wczoraj na spacerku z moja ciotka mikrusia spotykamy dziwna pania prowadzaca rower i pani mowi calkiem na powaznie:

"-Prosze uwazac tam dalej sa wertepy i doly trzeba pilnowac psow bo moga sie przewrocic"

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

kazio jaki kazio



w ramach wycieczki (jakiej cieczki zadnej cieczki jeszcze nie mialam) tylko lapy ublocone w rzeczce co byla przy drugiej rzeczce ktora byla jeszcze przy innym strumyku

zabral mnie do kazia jakiegos, ktory mial byc nad wisla (sprawdzalam nosem, zaden z panow wedkujacych sie nie nazywal kazio)
poskakalam, popiszczlam, zaliczylam pochloniecie kociego serka panu od domku, oraz podeptanie kwiatkow w ogrodku, popodgryzanie brody mojej ciotce mikrusi, wypychanie jej z usciskow domkownikow

zadanie wykonane

po sprawie


po 22 dniach wyjszlam wreszcie z ukrycia pod biurkiem
sprawa ze slimakiem ulegla juz przedawnieniu
ale na wszelki wypadek spaceruje sobie po drugiej stronie miasta
swiat wyglada pieknie bez nog biurka i nog dwonogich zaslaniajacych widok

wtorek, 13 kwietnia 2010

mlask!




Z raportu Policji:

"... wczoraj w godzinach wieczornych widziano psa rasy HowaFart
spacerujacego w sposob podejrzany z nosem przy ziemi
krecacego morda i chrupiacego z mlaskiem
Pies zawolany imieniem: Bułka lub Chmurka oddalil sie w kierunku parkingu

wszystkich swiadkow

w sprawie zaginiecia slimaka winniczka

prosimy o niezwloczne zgloszenie sie do najblizszego dzielnicowego..."



- Sam sie prosil, kąsek jeden.
Burka
(chwilowo ukryta pod biurkiem)

piątek, 9 kwietnia 2010

rachunki

w starych dobrych czasach taki hovawart jak ja mial dwie miski jedna do picia druga do jedzenia znaczy sie do picia i jedzenia Z misek a nie misek a teraz z tych wszystkich misek zrobila sie jedna miska
i jak tu jesc kiedy nie ma picia obok tylko trzeba nosem potracac po jedzeniu zeby wypelnili miske woda, to ponizej godnosci hovawarta
i w pracy to samo, nie wiem o ssso chodzi, w domu jedna miska, w pracy tez jedna miska, gdzie sie te wszystkie miski podzialy mialam przeciez dwie miski w domu jak porzadny hovawart jedna do jedzenia druga do pica, a teraz jedna miska, gdzie jest moja miska? przeciez umiem liczyc a jak nie licze to mi jedna miska wychodzi

piątek, 2 kwietnia 2010

znikajace kwasy

- Ona chyba nie zjadła baterii?
- Jakiej?
- Tej małej od pogryzionego pilota, nie widze jej nigdzie.

wszystko

dzisiaj przed wyjsciem pochowali WSZYSTKO.



prawie.

zostal kubeczek z wyciskarki do cyrusow metalowy i dosc paskudny, dwa malutkie piloty i worek po workach na kupy, bo worki na kupy troche za daleko lezaly. godzina i 22 minuty.

czwartek, 1 kwietnia 2010

trzeba

- Słuchaj, trzeba pochować WSZYSTKO, co stoi na wierzchu w kuchni - mowi jedno do drugiego rano. - Wygląda na to, że jak jej się sprzątnie jedno, to ona sobie znajduje drugie.
- Tak, tak, masz rację. WSZYSTKO musi zniknac.

powialo grozą.

ale, że jestem pieseczkiem, ktory nie zwykl sie martwic na zapas, w ogole sie ta grozba nie przejelam.

i slusznie.

bo kiedy na pol godziny zostalam sama, okazalo sie, ze:

- wyciagnietej ze zlewu szczotce-zmywakowi trzeba skrocic raczke, zeby byla bardziej ergonomiczna,

- trzeba sprobowac, czy dwie papryki wyciagniete z miski na warzywa razem z resztka glowki salaty lodowej nie podgnily aby,

ale najlepsze jest to, ze odnalazlam wysoko na szafce ukryty OLEJ SEZAMOWY!!!!!!

ihaaaaaaaaaaaaaa

Can you tell me how to get
How to get to Sezame Street

środa, 31 marca 2010

napasc w bialy dzien

- gdzie bylas?!!!!! gdzie do jasnej nosówki bylas?!!!
- O Boszsz...
- nie wiesz nawet, co tu sie dzialo!!! nie wiesz, co sie dzieje, jak wychodzisz na 2 godziny 4 minuty i 42 sekundy!!!!
- Co się stało, Burka?
- co się stało? co się stało?! sok jablkowy sie na mnie rzucil!!!!!!!
- Co takiego?
- rzucil sie na mnie jak tylko podeszlam do kuchni! 2 litry zywej cieczy (chociaz w srodku juz bylo chyba mniej). ugryzlam, to popuscil w kuchni, ale mnie scigaaaaaaaaal! na dywan za mna pobiegl, ja uciekam, ten za mna, ja robie uniki, a ten tuz tuz.

w koncu sie wykrwawil.

trzese sie cala, nerwy skolatane biednego hovawarta, nie wiem co ze soba zrobic, psychologa zadnego, przyjaciolki zadnej, ale zaraz, zaraz, gdzies tu byly gofry, rany nimi opatrze, i ten, no krem do rąk "przynosi ulgę suchej skórze" to jak w sam i w raz na ukojenie nerwow bedzie.


nie ma co plakac nad rozlanym sokiem.

na dywanie.

poniedziałek, 29 marca 2010

kontrola

na inspekcji bylam u pana w bardzo bialych portkach. zmacal mnie po udach, co mnie troche zbilo z tropu, a ten sie cieszy: - O, dziura jest.
ze niby to dobrze, bo dziura po wycietym miesniu to byc powinna, ze nie zrobil sie jakis krwawy nieprzyjemny niedziur.
- Wskazanie do stopniowego wydłużania spacerow, ale nie wiecej niz o 5 minut.

niedziela, 28 marca 2010

spadlo to zjadlam

- I czego za mną łazisz? - pyta, jakby nie wiedzial o co chodzi.
- nie masz jednej?
- Czego?
- no jeszcze jednej takiej samej czy nie masz?
- Nie.
- ale gardło mnie boli.
- Tego się nie połyka, Burka. To się ssie.
- daj jeszcze jedna to nie polkne od razu.
- Burka, odwal się. Tabletki na ból gardła nie są dla psów. Jedna mi spadła, ale dwie pod rząd na pewno nie spadną. Idź sobie.

sobota, 27 marca 2010

stanowczosc

wszystkie wasze patyczki są należeć do mnie.



slyszeli?

labek, chodź kochany, chodź, chodź. A teraz - ODDAWAJ!

dzięki.

wtorek, 23 marca 2010

nieuniknione

osły musialy zginąć.
swinia też.
knuły cos z tym knurem.

przez cale 55 minut tak ewidentnie knuły, ze nie pozostawily mi wyboru. nie bylo nikogo innego w domu, wiec wzielam na siebie ta odpowiedzialnosc i pozbieralam czapki z biurka, z półki na ksiazki wyciagnelam miśka za fraki: - bedziecie swiadkami - mowie im. - czasy sa takie, ze my, jedyni domownicy w domu, musimy wziac rządy w swoje łapy. osły i swinia (i jeszcze rolka workow kupowych i paczka chusteczek higienicznych) knuly przeciwko nam bezczelnie. z calym swoim milosierdziem oto łącze sie z nimi w jedno metodą dogębową.


misiek, cho no, mamy jeszcze paczke gum miętowych do podzialu.

poniedziałek, 22 marca 2010

godzina samotnosci

szafy zamkniete, olej sezamowy poza zasiegiem, skarpety poza zasiegiem. to sobie cala godzine pospalam, na wszelki wypadek zastawiajac drzwi swoim cialem.

niedziela, 21 marca 2010

zaburzenia snu

czegos mi brakuje w tym domu. az tak mi brakuje, ze w nocy po cichu wstaje i sprawdzam, czy lozko zajete. ale jest zajete i z powrotem klade sie spac. micha jest dwa razy, spacery sa, zabawy sa. czego mi moze brakowac?

sobota, 20 marca 2010

ład przede wszystkim

porzadna ze mnie zwierzyna jest taka, ze jak gumke do wlosow znalazlam nie powiem gdzie, bo to moja sprawa, wymemłałam, wymemłałam, wymemłałam, to potem odlozylam na półkę