środa, 28 października 2009

odrobina socjotechniki

a jednak da sie ciotke ustawic. poczatkowo musialam sie posilkowac poslaniem porzuconym tu przez jamnika Bete, ktory mnie nie wiedziec czemu nienawidzi. te zniewage znioslam z godnoscia.


potem poszlam po rozum do glowy, pokombinowalam i uzylam socjotechniki czy jak jej tam.
no, mila jestem znaczy sie. co prawda w dalszym ciagu pcham sie na chama i spokoju nie daje, ale ciotce Mikrze futro przy uszach podgryzac zaczelam przymilnie. i lape moze sobie na moim karku polozyc, a co mi tam.

no i jaki sukces tym tanim kosztem osiagnelam: juz nie warczy, jak wpycham sie na jej ponton podczas drzemki poobiedniej! i jeszcze najlepsza poduszke dla siebie zagarnelam. oklaski prosze!


ale na tym nie koniec. jeszcze troche popodgryzalam Mikre przy uszach i prosze, oto efekty. wysiudalam ja na jamnicze poslanie, a sama jak ta krolowa leze sobie na PONTONIE! to jest prawdziwe zycie!


pojde sie jeszcze troche poprzymilac, to moze da mi z miski swojej podjesc.


hmmm...
to chyba jednak nie przejdzie.