niedziela, 31 maja 2009

festyn


na festynie bylismy, bo jak kulturalny szczeniak zazyc musze troche oglady wsrod ludzi. byly gofry, piskliwe dzieciaki w ilosci duzej i bardzo duzej, byl deszcz lejacy, ale bez przesady (w warszawie podobno walil grad, he he), byla lancuchowa - karuzela, a nie suka, byla tez scena, a na scenie spiewaly i tanczyly rozne dziewczyny.

wypas.

w liczbie sila


taki stozek fajny w lesie stal, duzo patyczkow i igielek sosnowych, to podeszlam i wsadzilam tam nochal.

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

ratunku! pomocy! hilfe (jak mawial moj dziadek)!

zabierzcie ode mnie te male z szescioma nozkami! na rany producenta psiej karmy, chyba sie pod ziemie zaraz wkopie. mrowkojad ze mnie zaden.