wtorek, 23 marca 2010

nieuniknione

osły musialy zginąć.
swinia też.
knuły cos z tym knurem.

przez cale 55 minut tak ewidentnie knuły, ze nie pozostawily mi wyboru. nie bylo nikogo innego w domu, wiec wzielam na siebie ta odpowiedzialnosc i pozbieralam czapki z biurka, z półki na ksiazki wyciagnelam miśka za fraki: - bedziecie swiadkami - mowie im. - czasy sa takie, ze my, jedyni domownicy w domu, musimy wziac rządy w swoje łapy. osły i swinia (i jeszcze rolka workow kupowych i paczka chusteczek higienicznych) knuly przeciwko nam bezczelnie. z calym swoim milosierdziem oto łącze sie z nimi w jedno metodą dogębową.


misiek, cho no, mamy jeszcze paczke gum miętowych do podzialu.