sobota, 23 maja 2009

goscinnie: Portek i Jeż

wujek znalazl go na tylach domu w ogrodzie.


dzielny taki byl i zaczal na niego szczekac.
i szczekac.
i szczekac dalej.
potem go zaczal podkopywac. i szczekac.
i szczekac.
i szczekac dalej.
jeszcze potem go zaczal nosem tracac. i szczekac.
i szczekac.
i szczekac dalej.
a jeszcze jeszcze potem zaczal go podrzucac i wtedy pani sasiadka podniosla krzyk, ze pies sie pokaleczy, ze pewnie Jeza znalazl, i widziala jak go podkopuje, i nosem traca, i nim podrzuca.
wiec Jeza wyniesiono do lasu.
niestety nie wiem, ile czasu Jezowi zajal powrot.

kosc













Portek to bardzo zajety i obowiazkowy wujek jest. ja bym powiedziala, ze troche z niego pracoholik, ale to moje prywatne zdanie i prosze mnie nie cytowac. wiec Portek jak tylko wyskakuje z samochodu na wsi, to juz nie ma na nic czasu. musi dopilnowac, zeby kuny nie lazily pod domem ani koty, ani zadne inne podstepnie wdzierajace sie do naszego domostwa gadziny. uwaga gadziny, tu pilnuje Portek! i gadziny znikaja.

wiec Portek jest taki zajety tym pilnowaniem, ze nie ma czasu jesc. hi, hi. dostaje kosc, a ze nie jest przyzwyczajony do zycia z innym sierciuchem, to zostawia kosc - w domysle: na chwile - i biegnie sprawdzic czy zadna gadzina pod jego polminutowa nieobecnosc sie nie wkradla ukradkiem.

a ja mam to gleboko w owlosionym pupalu. KOSC JEST MOJA! to moja pierwsza kosc! cieleca, z kawalkami mieska, chrzastakmi i kostkami, i wszystkim, co kosc powinna miec. powiecie, co ja tam wiem, jak tylko sucha karme wcinam.

a wiem, bo karma to ma sklad taki, ze i to co w tej kosci to jest. a ja poznaje, ze jest, bo mi kosci rosna i od tej kosci tez mi kosci rosna.

o, wrocil Portek i nie wierzy, ze zaopiekowalam sie jego koscia. no nie wierzy normalnie.

wujek Portek


Portek to moj wujek jest. fajny taki wujek jest i bardzo przemilasty. wyglada na to, ze jestesmy gleboko spokrewnieni, bo doskonale sie rozumiemy.

no bo tak: Portek biega szybko jak superman z dopalaczem. biegamy na przyklad wokol samochodu i ja robie 1/4 okrazenia, a on dwa. dwa razy mnie dubluje, a mi glupio tak sie wydaje, ale zawsze, ze on na mnie sie z przodu zaczai zamiast tak lapami przebierac.


albo tak: Portek pokazal mi, ze mozna wejsc pod samochod. brakuje mi troche wprawy, bo on to tak hop-hop i juz jest po drugiej stronie a ja sie troche gramole, ale jak podrosne, to tak jak Portek bede hop-hop i po drugiej stronie.


Portek pokazal mi tez, ze mozna wejsc na wielkie drewniane krecace sie i baaardzo wysokie schody. ale tam wysoko i strasznie jest, wiec zeby zejsc tez mi musial pokazac. wiec ja hyc-hyc za nim. po dwie lapy na raz i dalo rade :-D

Portek tez pokazal mi, ze jak jest sie mokrym, to mozna sie otrzepac. to znaczy bylo tak, on sie otrzepal, a ja po nim :-)

Portkowi mozna zajrzec gleboko w oczy i sie skradac,


i warczec, a on sobie z tego nic nie robi. mozna nawet na niego szczekac, a on dalej nic. moze ukrasc moj kolorowy sznurek, ale tylko na chwile, bo chodzi mu o to, zebym ja sie z nim bawila.

no, fajny jest, co tu gadac.