sobota, 14 listopada 2009

1 wrzesnia


i okazalo sie, jakich to do tej pory mialam nauczycieli! pierwszy dzien w szkole, ja niby taka wyuczona i bystra, nie rzucam sie z szalenstwem w oczach do innych psow jakos szczegolnie, a tu sie okazuje, ze siedziec nawet nie potrafie jak pan instruktor przykazal. to znaczy siedziec to siedze, ale zupelnie nie o takie siedzenie chodzi, bo to moje siedzenie to jakies koslawe jest i za dalekie, z dystansem takie do nogi nie mojej to siedzenie, i w ogole - co pod koniec sie okazalo - to ja siadam do tylu.

normalnie do tylu siadam, no.

jak siadam, to sie cofam.

do tylu sie cofam.

i tu lezy miś pogrzebany. pocieszaja, ze to nie klopot, ze do egzaminu to moje siedzenie jest jak najbardziej wystarczajace, ze wlasciwie to nawet CHYBA przeszloby na zawodach posluszenstwa. ale jest jakies takie nie takie. i co ja mam teraz robic? od nowa sie uczyc siadac?