czwartek, 18 czerwca 2009

ślad boćka pozoranta


nos to sie czasem suce przydaje. sama nie wiesz, kiedy bedzie najbardziej potrzebny. bo poszlismy tam gdzie zawsze na wysokotrawiastą łąke z miejscami blotnymi, ze sciezkami i bazantami. a tu jedno mowi: - Siad!
to siadam. a drugie z boćkiem w lapie odchodzi. no nieeeeee! dre sie i wyrywam, bez skutku. po chwili wraca, ale bez boćka.
- Szukaj! - mówi. - Szukaj, szukaj!
a ja, jakbym to robila od zawsze, z nosem przy ziemi pedze podwojnie wydeptanym sladem: najpierw prosto, potem zakret, w blocie troche sie gubie, trawa i jest bociek! co prawda malo mnie interesowal sam bociek, ale liczy sie, ze wąchalam

potem drugie odeszlo z boćkiem i tez sie wyrywalam, i tez znalazlam pierzaka. a potem fruwak ukryl sie w ciemnym lesie i do tego na wyoskiej gorze, ktora stroma jeszcze do tego byla. trzeba mnie bylo zachecac do wlazenia pod gorke, ale siersciucha znalazlam i tym razem wytarmosilam.

a jeszcze potem ON sie schowal w wysokiej trawie. slad w jedna strone i wlasciwie od razu znalazlam.

wniosek: mam nos i nie zawaham sie go uzyc.