czwartek, 19 listopada 2009

obiad













- Burka, weź.
- nie.
- Jedz, Burka, bo nam padniesz przeciez.
- nie bede jesc zadnych chrupakow.
- A co bys wolala?
- ucho swiniowe, parowki, twarozek...
- Masz srakę i chcesz twarożek?
- chce, wlasnie, ze tak - chce nawet bardzo. zadnych chrupanek jesc nie bede. kosc taka wolowa na przyklad...
- To idź sobie upoluj.
- co na polu?
- No idź i złap sobie tę kość. Upoluj ją.
- ale ja wole w misce.
- W misce to tylko chrupaki.
- religia mi nie pozwala.
- Masz dyspense.
- niby od kogo?
- Wierz mi, że od kogo trzeba. Dorzuciłam ci jeszcze innych zupełnie niesprzecznych z twoim wyznaniem chrupaków.
- to dawaj. ale tylko polowe. reszty nie tkne.

mialam sen

(a nie marzenie)













snily mi sie parowki cielece, takie smakowe i gabczaste, i bardzo pozywne, i zdrowe dla mlodego organizmu hovawarciego.
i dlatego oglaszam dzisiejszy dzien poniedzialkiem. tak, dzis jest poniedzialek, a od poniedzialku odmawiam jedzenia chrupkopodobnych substancji.