niedziela, 15 listopada 2009

trening blotny

spracowalismy sie dzisiaj w tej szkole, ze az nam sie lapy spocily.


najpierw na rozgrzewke szybka seria siadow-nagrodek. o, to bylo dobre - parowki leca jak z karabinu maszynowego do pustego zoladka zabiedzonego i wyglodzonego hovawarta. i nagle spowolnienie - wydawalo sie: niepostrzezenie - bo zmienila cwiczenie na siad przy nodze, podobno dlatego, ze ja do tej nogi sie niechetnie przytulam i zeby mnie do niej zachecic. - dlaczego - pytam sie - zmieniasz cwiczenie na takie, w ktorym kielbaski leca 15 razy wolniej do pyska?
ale z odsiecza przypedzil mi instruktor. - czy takie cwiczenie zadalem?
- no, nie - odpowiadziala potulnie, jakby sie na "gotowych na wszystko" nie nauczyla zaprzeczania oczywistosciom. - ale to nudne jest i w takim tempie to mi zaraz wszystkie parowki zje - zmartwila sie szczerze.
instruktor ewidentnie trzymał moja strone: - a w kaluzy usiadzie?
- usiadzie.
wzdycha ten instruktor: - wlasciwie to bym sie nie zdziwil.
i sie nie zdziwil, bo usiadlam. a potem jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze. potem sie kladlam na waruj w tej kaluzy i tamtej, i siamtej, bardziej mokrej i bardziej w glebe wsiaknietej. potem siadalam - tez w kaluzy i zostawalam. tutaj musze przyznac, ze na poczatku nie skumalam w ogole, ze niby co ja mam siedziec z dupa w blocie i czekac. - na co ja mam czekac? - sie pytam - na pijawki?
ale okazalo sie, ze czekac mam na parowki, wiec siedzialam grzecznie i czekalam.


bo ja to w ogole taka grzeczna jestem.