czwartek, 16 lipca 2009

ach, co to byla za noc

niektorzy zarzucaja mi, ze za duzo sKUPIAM sie na ukladzie wydalniczym, ze opowiesci wydalniczych zrobilo sie nadzwyczaj duzo, i ze uklad wydalniczy to juz maja naprawde doskonale opanowany.

no wiec ja nie mam.

ale zaczne od wczoraj. wczoraj o 2 w nocy podeszlam i tracilam nosem, i machnelam jezykiem raz, dwa, a moze osiem. zero reakcji. poszlam do drugiego, machnelam jezykiem od razu osiem razy i kwiknelam. zero reakcji. to wrocilam do pierwszego i tym jezykiem. wstala, spojrzala na zegarek: "Nie ma mowy, Burka" i poszla spac.

to rano zastala sik pod szafa i rzyg na pontonie (taki z marcheweczką).

nauczyli sie. dzisiaj o 2.47 w nocy robie to samo. tekst juz inny leci: "Już idziemy, Burka, zaraz idziemy". bo juz wie, ze siku mi sie chce i to nie przelewki.

a tu niespodzianka! obsrany recznik! na moim pontonie!

wiec sprzata, a potem idziemy na siku na dwor.

tuz przed 6 znowu budze. i znow obsrany ponton, a siku na dworze.

bo siku to sie robi na dworze, w domu jakos nie wypada, a kupa to kupa i w domu jak znalazl.