bylo zdjecie, ktore mowilo wszystko, ale sily nieczyste porwaly je i zniszczyly na wiecznosc. do rzeczy: dzisiaj jedno z NICH wyjechalo. niby ciagle zostali, ale jakos tak ICH mniej, jakos niepelni tacy sa, czegos tak brakuje.
ale nie po to mam przeciez na karku ten wlochaty leb, zeby rozpaczac i zastanawiac sie "dlaczego". wystarczy polozyc sie obok drzwi, wsadzic nocha w buty - nie byle jakie buty, bo trekkingowe z nubuku na porzadnym vibramie - zaciagnac sie gleboko i cala pelnia powraca.
dobranoc.
poniedziałek, 1 czerwca 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)