niedziela, 31 maja 2009

festyn


na festynie bylismy, bo jak kulturalny szczeniak zazyc musze troche oglady wsrod ludzi. byly gofry, piskliwe dzieciaki w ilosci duzej i bardzo duzej, byl deszcz lejacy, ale bez przesady (w warszawie podobno walil grad, he he), byla lancuchowa - karuzela, a nie suka, byla tez scena, a na scenie spiewaly i tanczyly rozne dziewczyny.

wypas.

w liczbie sila


taki stozek fajny w lesie stal, duzo patyczkow i igielek sosnowych, to podeszlam i wsadzilam tam nochal.

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

ratunku! pomocy! hilfe (jak mawial moj dziadek)!

zabierzcie ode mnie te male z szescioma nozkami! na rany producenta psiej karmy, chyba sie pod ziemie zaraz wkopie. mrowkojad ze mnie zaden.

sobota, 30 maja 2009

przyjechalismy sie opalac


a tu leje od rana z przerwami na mniejsze lanie.

w nocy bez rozpalenia w kominku nie daloby sie spac. zimno jak w psiarni.

10 kg wlochatej wagi


wyglada na to, ze grzbiet Portka juz mi sie miesci pod brzuchem.

niestety Portek tez to zauwazyl i zaczal wykorzystywac w walce. podgryza mnie pod brzuchem! za nic ma to, że moje 10-kilogramowe cielsko – a jakze - w kazdej chwili moze go przygwozdzic. I jeszcze sie rozpedza i wykorzystuje fakt, ze ostatnio moje wydluzone lapy mi sie chwieja, i rozpedza sie, i wali w kark, a ja sie wale na ziemie.

swinia.

piątek, 29 maja 2009

suka uzytkowa


na testach psychicznych wyszlo, ze jestem swietnym materialem na psa uzytkowego. jasne. uzytkuje ICH w celu zdobycia nagrodek. jakichkolwiek nagrodek: serek, parowka, okruszki, chrupanki, ktore i tak dostaje 4 x dziennie, truskawka, bo czeresnia tu juz sie nie nadaje - czeresnie to trzeba nadgryzc i sie wytarzac. potem jeszcze raz nadgryzc i jeszcze raz sie wytarzac. miodzio :-)))

środa, 27 maja 2009

to nie ja


no dobra, dalam sie przylapac na lozku. jak szczeniak jakis.
ale wiecie co? zaczyna mi sie tu podobac.
bede wracac :-)

tabletka

na odrobaczenie w plynie podobno jestem juz za duza, wiec ONI kupili tabletke. zabierali sie, czy wlozyc mi ją w chrupanke z dziurka, czy moze pokruszyc na karme albo zawinac w serek, tylko ze serka akurat nie mieli. wreszcie podjeli kobieca decyzje - dali mi samą do pyska.

to polknelam.

wtorek, 26 maja 2009

japonek


japonki zawsze mialam na oku. lubilam je sobie polizac, a nawet popodgryzac przez te nanosekunde od ugryzienia do glosnego "nie!" nad uchem.

bo japonki swoj urok maja. i gume w dwoch rodzajach. wiec naprawde udawalam, ze rozumiem, ze japonki do gryzienia nie sa i zaczelam je traktowac z nalezytym respektem, kladac sie na nie ewentualnie i spiac wtulona w gumowate paski.

zrozumcie jednal, ze kiedy "nie!" wyszlo pobiegac, a drugi ONY spal, nie moglam sie oprzec.

no, nie moglam.

poniedziałek, 25 maja 2009

tunel


i mam tunel. taki jest dlugi na cztery krzesla a pod nim mozna przechodzic z podniesionym ogonem okazujac swoje nieskonczone poklady odwagi, wbiegac za papierowa tutka i wracac dookola, wbiegac i probowac przebic sie przez sciany. zignorowac lecaca do tunelu swinie.

turlaj sie, swinia.

niedziela, 24 maja 2009

wies naprawde














weterynarz to nie wie wszystkiego o wsi. na wsi jest trawa zielona i bardzo smakowata. jest piasek i ziemia. sa kamienie. no i jest rzeka. rzeka to plynie, ale nieszczegolnie mnie interesuje. raz wbieglam, ale to raczej z rozpedu i tylko po pachy, i na razie nie chce mi sie tam wracac.


i jest konska kupa wielkosci lotniska, po ktorej mozna przebiegac zamiast przejsc obok.

i sikac mozna na trawie pod plotem, na ziemi i na piachu. a kupe mozna robic pod plotem. a potem ją - hyc - tuz za plot.

i za plotem przechadzaja sie letnicy , i pokrzykuja "o, jaki sliczny puchatek!" - to niby ja.


i w ognisku mozna znalezc gazety o smaku rybnym.




















ale najfajniejsze na wsi jest to, ze ptaki budza sie po 4 rano, a ja razem z nimi. zwarta i gotowa do dzialania.

sobota, 23 maja 2009

goscinnie: Portek i Jeż

wujek znalazl go na tylach domu w ogrodzie.


dzielny taki byl i zaczal na niego szczekac.
i szczekac.
i szczekac dalej.
potem go zaczal podkopywac. i szczekac.
i szczekac.
i szczekac dalej.
jeszcze potem go zaczal nosem tracac. i szczekac.
i szczekac.
i szczekac dalej.
a jeszcze jeszcze potem zaczal go podrzucac i wtedy pani sasiadka podniosla krzyk, ze pies sie pokaleczy, ze pewnie Jeza znalazl, i widziala jak go podkopuje, i nosem traca, i nim podrzuca.
wiec Jeza wyniesiono do lasu.
niestety nie wiem, ile czasu Jezowi zajal powrot.

kosc













Portek to bardzo zajety i obowiazkowy wujek jest. ja bym powiedziala, ze troche z niego pracoholik, ale to moje prywatne zdanie i prosze mnie nie cytowac. wiec Portek jak tylko wyskakuje z samochodu na wsi, to juz nie ma na nic czasu. musi dopilnowac, zeby kuny nie lazily pod domem ani koty, ani zadne inne podstepnie wdzierajace sie do naszego domostwa gadziny. uwaga gadziny, tu pilnuje Portek! i gadziny znikaja.

wiec Portek jest taki zajety tym pilnowaniem, ze nie ma czasu jesc. hi, hi. dostaje kosc, a ze nie jest przyzwyczajony do zycia z innym sierciuchem, to zostawia kosc - w domysle: na chwile - i biegnie sprawdzic czy zadna gadzina pod jego polminutowa nieobecnosc sie nie wkradla ukradkiem.

a ja mam to gleboko w owlosionym pupalu. KOSC JEST MOJA! to moja pierwsza kosc! cieleca, z kawalkami mieska, chrzastakmi i kostkami, i wszystkim, co kosc powinna miec. powiecie, co ja tam wiem, jak tylko sucha karme wcinam.

a wiem, bo karma to ma sklad taki, ze i to co w tej kosci to jest. a ja poznaje, ze jest, bo mi kosci rosna i od tej kosci tez mi kosci rosna.

o, wrocil Portek i nie wierzy, ze zaopiekowalam sie jego koscia. no nie wierzy normalnie.

wujek Portek


Portek to moj wujek jest. fajny taki wujek jest i bardzo przemilasty. wyglada na to, ze jestesmy gleboko spokrewnieni, bo doskonale sie rozumiemy.

no bo tak: Portek biega szybko jak superman z dopalaczem. biegamy na przyklad wokol samochodu i ja robie 1/4 okrazenia, a on dwa. dwa razy mnie dubluje, a mi glupio tak sie wydaje, ale zawsze, ze on na mnie sie z przodu zaczai zamiast tak lapami przebierac.


albo tak: Portek pokazal mi, ze mozna wejsc pod samochod. brakuje mi troche wprawy, bo on to tak hop-hop i juz jest po drugiej stronie a ja sie troche gramole, ale jak podrosne, to tak jak Portek bede hop-hop i po drugiej stronie.


Portek pokazal mi tez, ze mozna wejsc na wielkie drewniane krecace sie i baaardzo wysokie schody. ale tam wysoko i strasznie jest, wiec zeby zejsc tez mi musial pokazac. wiec ja hyc-hyc za nim. po dwie lapy na raz i dalo rade :-D

Portek tez pokazal mi, ze jak jest sie mokrym, to mozna sie otrzepac. to znaczy bylo tak, on sie otrzepal, a ja po nim :-)

Portkowi mozna zajrzec gleboko w oczy i sie skradac,


i warczec, a on sobie z tego nic nie robi. mozna nawet na niego szczekac, a on dalej nic. moze ukrasc moj kolorowy sznurek, ale tylko na chwile, bo chodzi mu o to, zebym ja sie z nim bawila.

no, fajny jest, co tu gadac.

piątek, 22 maja 2009

wies


weterynarz ostrzega, ze na wsi - szczegolnie mazowieckiej - sa:

kupy nie tylko psie, ale i innych futrzakowych, ktore roznosza choroby wirusowe.

wsciekle wiewiorki, kuny i jeze, ktore tylko czyhaja, zeby sie rzucic na biednego szczeniaka, ktory nie jest jeszcze zaszczepiony przeciw wsciekliznie.

inne niebezpieczenstwa, kleszcze i cyklisci.

no to zaraz sie przekonam.



czwartek, 21 maja 2009

na trawce


jak z ciotka Mikra siedzimy w ogrodku, dwie rasowe suki strozujace, to nic nas nie obchodzi. trawa jest super. luz, nie. tak sobie siedzimy. i siedzimy. i trawa jest. i tlumy moga wchodzic do ogrodka, a my zobaczymy dopiero jak nam na ogon nadepna.
















ale tylko pod warunkiem, ze to znajome tlumy.

lozko 2

zdecydowanie dzisiaj od rana mam za duzo energii. gryze po nogach, spodniach, zwisajacej bluzie, a ONI nic. berserk mi sie wlaczyl na calego i ku mojej radosci w trybie berserka potrafie chodzic po pare razy dziennie kilkanascie do kikudziesieciu minut z przerwaniu na siku na pieluszce.

czasami robia przerwy na szkolenie: siad - zostan, stoj - zostan, idziemy + fakultatywnie smycz. zostaje na zostan, bo pod nosem mam super przyjemny serek, ktory moge wtedy podlizac.
ale i tak wole lydki i spodnie.

tym razem musialam ICH porzadnie wkurzyc, bo po ktoryms ugryzieniu wyszli. hi hi, pewnie mysleli, ze mi bedzie przykro.

niedoczekanie.

WRESZCIE LOZKO NALEZALO DO MNIE!

wskoczylam i wytarzalam sie w koldrze jakbym robila to od zawsze, a kiedy po minucie uslyszalam dzwiek klamki, zgrabnie, z nieznacznym zarzuceniem zadem nad glowa, zeskoczylam na podloge i radosnie rzucilam sie do powitania.

nie ma zdjecia, nie ma dowodu :-D

jezzzzzzz, niech ONI czesciej wychodza!

tutka 3


normalnie nie moge! tutka niby taka sama, ale nic z niej nie wylatuje po traceniu lapa. tracenie lapa tez odpada, bo na pontonie kiepsko sie kreci.
co jest?!
z jednej strony, zamknieta, z jednej strony zamknieta. jeszcze raz: z jednej strony zamknieta, z jednej strony zamknieta.
z obu stron zamknieta!
to robie wlam. wsciekly wlam. powarkuje dla odwagi. no i sie wsciekam, bo przeciez grzechocze, ja sie slinie i nic nie moge zjesc.
4 minuty i mam rozgryziona koncowke, wiec otwieram paszcze i leci samo. hi, jak poloze wyzej, to juz w ogole leci samo. leci, leci i nagle nie leci. nie ma. w pontonie tez juz nie ma.
ech, nie pozostaje mi nic innego jak tylko rozszarpac zlosliwa tutke.

lozko

byla dokladnie 05.40 jak niepostrzezenie udalo mi sie wskoczyc na lozko w JEJ nogach. hi, ON tez nie zauwazyl. wiec zaczelam sie skradac. na brzuchu, lapa za lapa w JEJ kierunku. dluga sie zrobilam na pol lozka, ale co zrobic - rosne, nic na to nie poradze, ze jak sie czlowiek, znaczy pies, znaczy suka skrada, to sie robi dlugi jak jamnik. od razu wiedzialam ze z jamnikiem Portkiem to mam wiele wspolnego.
ale do rzeczy: obudzila sie i widze, ze nie wierzy, ze ja tak lapa za lapa z usmiechem w jej kierunku. nie wiem, czy w ten usmiech nie wierzyla, czy co, ale poglaskala po lebku i kazala zejsc.
nie ma zdjecia, nie ma dowodu.

środa, 20 maja 2009

sofa

zaraz wszystko wytlumacze. wskoczylam na sofe, bo nagle, zupelnie nie wiem skad, cale stado wrobli albo nie - golebi, takich wielkich wron usiadlo na oparciu sofy. musialam, powtarzam - musialam niezwlocznie sie przemóc i wskoczyc na sofe, zeby je przegonic. ale juz schodze. juz mnie nie ma.
z reszta: nie ma zdjecia, nie ma dowodu ;-)

wtorek, 19 maja 2009

smycz - wprowadzenie
















fajna ta smycz,
teraz juz rozumiem,
jak mi ja zakladaja trzeba robic wszystko odwrotnie
jak mowia siad, ja leze
na stoj - siadam
super zabawa
smycz mozna podgryzac jak ich tylki
pociagac i zezrec wszystkie nagrodki
super

klasa inwalidzka nr 1














ha ha, wygralam, wygralam
obrazalski Tweety juz nigdzie nie ucieknie
nogi mu zezarlam, a teraz sama mam naped odrzutowy

na sraczke, pomaranczowa jak jego nogi

Muuuuu














ja juz nie wiem kim jestem

muuuu

raz mi mowia pies

HAU

potem suka

Hau,

a teraz jeszcze

muuuuu

chyba tylko po to zeby mi w glowie zamieszac

muuu

zaczeli mnie karmic marchewka i kolendra

jak jakas krowe

ale dobra byla, obslinilam sie strasznie

muuuuuuuuuuuu

osly

mrozone cygaro


kombinowali i kombinowali, i wreszcie wykombinowali. mrozone cygaro z namoczonego, zwinietego i zamrozonego recznika zajelo mi cale 34 minuty - do rozwiniecia i kolejne kilka po rozwinieciu. och, jaka ulga. dla zebow.
to pomysl pani od ksiazki "jak wychowac szczeniaka". na gryzienie poleca tez glaskanie psa po karku a nie pysku, zeby nie widzial reki. ale jak to nie widzial? przeciez nie bede zamykac oczu

poniedziałek, 18 maja 2009

pomowienie


bede sie upierac, ze w chwili robienia zdjecia zamawialam piwo

gryze, bo lubie

ONI wszelkimi silami staraja sie oduczyc mnie gryzienia ich po rekach, wiec wydzielaja mi zabawki. tweetiego juz prawie zjadlam. poduszka z pontonu trzyma sie lepiej, ale jest nudna, drewniana kosc bardzo fajna, ale znowu nudna, sznurek uroczy, wstazka wspaniala, chrumkajaca swinia - cudowna,


ale nie ma to jak reka albo palce u stop.

nic na to nie poradze - smakuja cudownie i maja najprzyjemniejsza wgryzliwa konsystencje. zęby mniej bola, a przy okazji moge ich ustawic na cale zycie. przyjemne z pozytecznym.

ONI probuja sily: chrapy naciagaja mi na zeby, zamykaja i przytrzymuja pysk, odwracaja uwage, obrazaja sie, dominuja przyciskajac do ziemi (to jednak najrzadziej, bo podobno zle wplywa na szczeniacka psychike). a ja ciagle nie moge sie przekonac do niegryzienia. wpadlam chyba w nałóg. jak to leczyc?


piątek, 15 maja 2009

cien pulpeta













wszedzie w meblach widze jakiegos drugiego psa, siadam i sie przypatruje. moze to pulpet uciekl z rak ukrainskich oprawcow, tylko jakis chudszy. wyglada zupelnie jak ja - pewnie zmizernial na obczyznie biedak

tutka 2, a raczej kong


tak mi sie wydawalo, ze dostalam na obiad mniej niz zwykle.
- co jest, a? gdzie reszta? - awanturuje sie przymilnie.
na to slysze: - siad.
to siadam.
i: - stoj.
no dooobra, stoje.
az tu z rak leci kong. a w kongu moje chrupanki!
ta reszta z miski podstepnie wykradziona! i utkane tak, ze metoda na pac lapą-wylatują nie dziala. potrzebne jest zupelnie nowe podejscie: wydlubac co sie da z wierzchu, zgryzc koncowke - czesc sama wyleci, gryzc i czekac az wyleci reszta. trzy minuty i z bańki.
a mialo byc z tym tyle kombinowania. phi!

operacja "powrot" przebiegla pomyslnie
















wszystko przez ta kwarantanne. zamiast jechac jak czlowiek na czterech lapach, ugrzezlam w plecaku w autobusie nr 522 pelnym wyszczerzonych dziewczyn z dredami, chlopakow w bojowkach, troche mlodszych chlopakow w garniturach i dziewczyn w bialych koszulach.
na polecenie "Można głaskać" na twarzach urosly im jeszcze wieksze banany i dawaj do mnie z lapami.
mile.
- To pudel? - pan z wąsem az obrocil sie na wlasnym siedzeniu.
- jaki kurde pudel?! czy pan nie widzi, ze jestem hovawartem? - odpyskowalam bezczelnie.
- A skąd ta rasa? - drazy wąchol.
- no kurde z niemiec - mowie i sama nie wiem dlaczego zaczynam piszczec.
a, pewnie juz mnie nudzi ta konwersacja, bo do nastepnego przystanku kawal drogi i nikt nie przechodzi do obwąchania obok, i jeszcze nie ma tej pani, ktora pozwoli mi podrapac pazurami jej granatowy zakiet, i tej, ktora nosem dotknie mojego nosa pytajac czule: - Cujes pieska?
za to pan z wąsem nie daje za wygrana: - Wygląda jak spaniel.
i dalej nawija: - Kiedyś facet kupił zaskrońca na bazarze i mu wyrósł boa - poucza nie wiem kogo. - Cały pokój musiał na niego przeznaczyć.


















ale juz ledwie go slysze, bo zaczynam rozpoznawac, co ta pani nade mna nuci: "Jedziemy na wycieczkę, bierzemy Burkę w teczkę, a Burka fiku-miku, narobi w teczkę..."
hamowanie z piskiem i wysiadamy. nie wiem, co ta Burka mialaby w ta teczke.

czwartek, 14 maja 2009

rozklad

bardzo lubie przy kazdej mozliwej okazji wyplaszczyc sie na podlodze robiac ze swojego tylka bobrowy ogon. 

smieja sie ze mnie ze wygladam jak plaszczka, 
he he nie wiedza ze sami wygladaja jak bezogoniaste lysole

wscieklosc i guma



Tweety stracil swoja godnosc.
nie odzywa sie.

a przeciez to tylko ogon.
zjadlam, chociaz troche gumowaty byl, polknelam mimo ostrzezen, ze psy nie powinny jesc drobiu. kosci drobiu. czy w tym ogonie byly kosci?

HAPS


hi hi. no wiec bylo tak: pani legla na moim pontonie - ze niby on taki wygodny jest. i tak juz troche przysypiala.
ja wtedy zaczynam sie skradac, patrzac prosto w te przymykajace sie oczy i nagle HAPS - za nos!

idealnie wcelowalam, musze przyznac, igielka zebowa prosto do srodka nosa :-D


ale ciotka to mi dopiero opowiedziala historie. jak byla mala to jej pani byla w ciazy i strasznie rzygala. i tego dnia tak strasznie rzygala, ze chyba z osiem razy rzygala. i taka cala zarzygana byla i zaplakana, i tak zle jej bylo, i plakala taka zarzygana. i kiedy legla, to ciotka wtedy do niej podeszla, ze niby taki pluszak jest przyjazny, i ją HAPS - w policzek! hi hi hi.

myslicie, ze dzien pani mojej ciotki sie poprawil?

środa, 13 maja 2009

jedna rasa, hovawarcia rasa

pamietacie te mala co to drobnymi kroczkami i te mile popiskujaca pania, i tego pana ze szczeciną? juz wiem, kogo im przypominam!

- ciotka jestem - podeszla Mikra merdajac strasznie owlosionym mozna-ciagac-ogonem i wyjasnila, ze jest siostra mojej mamy! spoko ta ciotka. mimo tego ze z niej taka suka.
















chce byc taka jak ona jak urosne, tylko chudsza.
















a w ogrodzie byla traaaaawa. taka, ktora ten za szczeciną dopiero co przesadzil. kiepsko jakos, bo totalnie latwo sie wyciagala. z korzeniami :-) i plot byl do przeskakiwania, i plot byl do przeciskania, i nie udalo im sie mnie powstrzymac


kwarantanna

na szczepieniu probowalam zostac papuga siadajac na ramienu pana,

a potem zobaczylam lwa, wielki taki byl (pani wlascicielka lwa powiedziala, ze lew wazy 80kg). dalam mu sie obwachac, a pani powiedziala ze tez bede wielka.

i juz sie cieszylam, ze za tydzien bede sikac na tym pieknym obsranym trawniku przed domem, a tu sie okazuje, ze na naszej ulicy naprawde panuje zaraza. mila pani weterynarz odradza wychodzenia na zewnatrz, bo moge sie zrobic jeszcze bardziej wsciekla. i dostac wscieklizny.
czyli mam czekac jeszcze trzy tygodnie do szczepienia na wscieklizne? halo?!

wtorek, 12 maja 2009

tutka


slyszeliscie bajke o lisie, ktoremu bociek dal obiad w wysokim dzbanie? lisek sobie nie poradzil, a nawet obrazil sie na niegoscinnego bociana, bo mu sie ryjek nie miescil.
glupi jakis.
ja dostalam dzisiaj obiad w kartonowej tutce i bylo zajefajnie. ale tu potrzebna jest strategia: tutke albo dzban przewrocic, w kolko lapa pac, tutka sie kreci, chrupanki wylatuja ze srodka i rozsypuja sie po podlodze. i wcale nie trzeba tutki rozgryzac.

siad

no co - ze siadam na komende "siad"? ze po trzeciej sesji po trzy proby?
a co ja niby mam innego do roboty? nad czym mam sie zastanawiac?
a, tak, moge jeszcze poszarpac sie sama ze wstazka albo znienacka przyatakowac kocyk

tesknie


a jeszcze niedawno klocilismy sie troche o pileczke
(nowa tenisowa, pierszy raz sie nia bawilismy)
podgryzywalismy po uszach, ale jakos tak smutno bylo. Pulpet trzymaj sie w tej tajnej kopalni uranu w charkowie, nie wpadnij w alkoholizm i prosze prosze nie pozwol im zeby mowili do ciebie Iwan.

Pupet ciagle poszukiwany

okolo godz. 10.10 byl podobno na odprawie na okeciu.
Ktokolwiek widzial Pulpeta ze zdjecia, niech sie do psiaska odezwie.
Ostatnio byl widziany:

- z tweetym

- triumfujacy nad Burka



- nielegalnie obgryzujacy legowisko