z czlowiekami to nie jest latwo. wychowac takiego wymaga duzo cierpliwosci i przebieglosci. co chwila trzeba wpadac na nowy pomysl, bo nie nadazaja za mna normalnie.
nie spie juz tyle, co taki maly szczyl, to i szybciej zaczynam sie nudzic. ale oczywiscie NIKT nie widzi, ze ja sie tak dramatycznie nudze, ze nie mam co robic, ze moj mozg to w ogole nie ma sie czym zajac.
wiec tak, ide do lazienki, tam z wiadra wyciagam zmywak albo szmatke - taka niebieska podziurawiona - i wychodze z lazienki. to znaczy, nie, ze tak wychodze-wychodze, co to to nie. najpierw wystawiam leb - ze zmywakiem w pysku oczywista, potem prawa lapą robie krok do przodu i drepce tak:
drep drep drep
cichutko powoli pazurkami po podlodze, ale tak, zeby gamonie slyszeli. przystaje przy nich i gebe ze szmatka w ich kierunku kieruje, a jak nie widza, to dochodze nawet do pontonu. wtedy oni sie smieja i podchodza, i "oddaj" mowia, i ja oddaje. a potem znowu ide po szmatke. albo zmywak. az wreszcie wpadnie im do tych ludzkich łbów, zeby mi porzucac kółeczko.
poniedziałek, 10 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)