poniedziałek, 1 marca 2010

prawie jak u prapraprapraprapraprapraprababki

lasy sa, schwarz sa jak najbardziej, czyli prawie jak schwarzwald, nie?

w takim krajobrazie to od razu wygladam jak moja praprapraprapraprapraitdbabka, ktora pozowala do miedziorytu albrechta durera w 1513 r. uszy w pedzie mi tak samo rozwiewaja sie na boki, tylko konia brakuje i szlachty do strozowania, chociaz prawie i szlachte mam, a strozowanie to na pewno.



w 1210 r. to bylo tak, ze niemiecki zamek ordensritterburg oblezyli krwawi i bezlitosni slowianie. dzis juz zyjemy w zgodzie germanie i slowianie, i ja choc germansko-szkocko-slowianka sie czuje, to jednak historia mowi tak: zamek zdobyty, pan zabity, tylko synek uratowany przez kogo? no? kto zgadnie? przez moją przodkinie oczywiscie z rasy hovawart, ktora sama ranna zaniosla dzieciaka do innego zamku i go uratowala, a ten wyrosl na Eike von Repkowa i potem wydal zbior praw der Sachsenspiegel, bo mu ta hovcia po drodze wykladala, ze swiat to na porzadku stoi. i to nic, ze niektorzy mowia, ze w 1210 r. to ten Repkow mogl miec juz 20 albo 30 lat. ja tam wierze mojej pra.

i od dzis mowcie mi starogermanskipsiestrozujacy - pisane razem z szacunku dla jezyka moich przodkow.