sobota, 13 czerwca 2009

przedszkolanek


Portek, chociaz nie wyglada, to troche taki przedszkolanek jest. o, przepraszam, nauczyciel wychowania przedszkolnego. bo tak, ja z tym malym to sie bawie tak, ze go gryze, a on kwiczy. taka zabawa najfajniejsza jest.


albo przeciaganie sznura. co ten gnojek sobie wyobraza? lapie sie za MOJEGO sznura i ucieka. gonie go, dopadam, pro forma poprzeciagamy sie i pokazuje szczeniakowi, gdzie jego miejsce. a wtedy Portek, ktory nasze zabawy ma gleboko w gebie pierwotnej, zabiera sznur i ucieka. jaaaaaaa, normalnie jaka pogooooooń!!!! wszyscy dwoje go gonimy, ile sil w lapach, ale przeciez Portka nie dogonimy, bo on znowu robi podwojne okrazenie i zachodzi nas od tylu z MOIM sznurem w zebach.

taki ten wujek jest.

i w efekcie przy przedszkolanku Portku, to my sie zaczelismy bawic jak w piaskownicy.

suka gnojąca


naprawde jestem potworem. ten maly, co go wczoraj wujek Portek przywiozl, to najzgryzliwsza zabaweczka jest. mozna go:

- gryzc w kark tak, zeby prawie podniesc i zeby on zaczal kwiczec,

- gryzc w tylna lape tak, zeby zaczal kwiczec,

- wsadzac jego mordke w moj pysk – tak, zeby zaczal kwiczec,

- ugryzc w ucho z przytrzymaniem i obrotem, oczywiscie po to, zeby zaczal kwiczec.

i szczekac, i biegac i straszyc, ze zaraz ugryze, bo on przeciez wazy gora 5 kg, a ja juz cale 12.

wiec kwiczy.


ale gowniarz w kasze nie dmuchany odgryza sie. podchodzi jak leze i go wcale nie gnoje, nie probuje ustawic, wcale sie nim nie interesuje nawet, bo mam ciekawsze mysli we lbie, a ten mnie w łapę swoimi czterema zabkami, w druga łapę, w chrapy nagle i z radoscia. albo, to jest dobre, znienacka zachciewa mu sie suczego mleka i szuka u mnie cyckow! u mnie! gowniarek malutki!

to ja go wtedy przyduszam, za kark, za ucho, za lape. a ten kwiczy.

polubilam chlopaka.