środa, 29 lipca 2009

po co ten siersciuch

o godz. 15.36 wsiadam ja grzecznie do autobusu. ludzi sporo, psow zadnych, klade sie za siedzeniami.

o godz. 15.53 wsiada jeszcze jeden czlowiek, 40-latek na oko, z wielka torba sklepu budowlanego.

i sie wystrasza.
i mowi: - O, sierściuch jaki, już zęby sobie na mnie ostrzy - zaslania sie torba, staje daleko pod drzwiami, ale nie przestaje mowic: - Sierściuch, sierściuch, sierści ma bardzo dużo. Po co mu tyle sierści? Żeby kły sobie ostrzyć na człowieka.

i mowi dalej: - Trzymać takiego to ja nie wiem po co. Toż to nie krówka, mleka nie daje. Unieszczęśliwi tylko człowieka. Jaki z niego inny pożytek? Za dziecko ma być czy za męża takie stworzenie z sierści? Ogolić trochę z tej sierści, czapeczkę zrobić, stworzenie na łąkę, niech wolności trochę ma. Na ludzi wyjdzie.

nie odzywam sie, bo co mam powiedziec. sam nieogolony, a od siersciuchow wyzywa.

niedziela, 26 lipca 2009

wyznanie

przyznam sie wam do slabosci, wielkiej mojej,
jest taka mila, gubi czasem kawalki ktore chetnie lapie do pyska, szara lub czarna, na nozkach takich ladnych, mniam, tak sobie odskakuje odemnie, a ja ciaagne i ciaaaaaaaagne

a wtedy odfruwaja fruwaki jedne

pole m.

pierwszy raz to bylismy tu w nocy i psow to nie bylo, za to bylo tyle zapachow po nich, ze nie wiedzialam za co mam sie zlapac, jakim sladem wachac, co zostawic i dokad biec.

a dzisiaj to bylo psow jak mrowkow.














dwie mlodsze ode mnie zabaweczki uciekaly zamiast sie bawic glupie takie, nawet jak je lapa walilam przyjaznie albo kuprem przesuwalam to one zachecone sie nie czuly ani nic.














a bigielka to maluszek taki niesmialy zupelnie i ze stresow caaaala siwa na mordzie














a pani od ONka powiedziala, ze mam cos z wilka


na pewno nie noszenie patykow



podsumowujac: nie wiem, dlaczego mowia, ze to pole, bo ja tam zadnych upraw nie widzialam tylko trawniki, ale niech im bedzie. no jest zajerowniachowe takie.

los

WYGRALAM WYGRALAM
los na loterii fundacji bokserow - psow takich
wygralam pileczke na sznurku i cala paczke ciastek psich

hurrra

sobota, 25 lipca 2009

postepujace zjamniczenie













przebywanie z wujkiem Portkiem zaczyna sie odbijac nie tylko na mojej psychice, ale i na ciele. wujek Portek to taki dluuuuugi jest i uszy ma dlugie, i wlosy, mowia, ze, jamnikiem jest dlugowlosym. i tak samo ja robie sie taka dluuuuga i dlugoucha. ten stan zaczyna sie zdecydowanie poglebiac - jestem juz dluzsza niz wyzsza, uszy mi kłapią coraz bardziej i z dnia na dzien sie wydluzam.






hurra, bede jamnikiem!

piątek, 24 lipca 2009

pojawiam sie i znikam
















czarny hovawart na czarnym tle, czarny hovawart na bialym tle, czarny hovawart...
dobry piesek, siad, zostan, zielone, czarny hovawart na bialym tle, czarny hovawart, siad, zostan, dobra suczka
duzo nagrodek juz tak zmlaskalam i juz staram sie nie ciagnac na pasach,
















chyba ze wzdloz pasow do innego dobrego pieska idacego z naprzeciwka

padaka

jestem juz taka wielka ze przechadzam sie NAD drzewami



bo u nas jak nie upal to burza huraganowa
drzewa poprzewracalo trzeba nad nimi chodzic

czwartek, 23 lipca 2009

niedopelnienie obowiazkow















obiecywala zawsze ze mna wychodzic na siku i kupe w mrozie i slocie
i zapomniala, pospala sie, nie wyszla, nie zabrala mnie, w ogole mnie olala, nic sobie ze mnie nie robila, zostawila mnie samej sobie


tez spalam

24/7: walka trwa

w ostatnim dniu tygodnia niesikalnosci zsikalam sie na lozko (na koldre puchowa, zeby byla jasnosc, z ktora nie wiem, co teraz zrobia). na swoja obrone mam to, ze wlaczyla odkurzacz.

szukaj

- Noga - że mam niby przy nodze siedziec i czekac grzecznie, i dostane kurczaczka albo chrupanke, ale NIE MOGE! on odchodzi i zaraz nieszczescie jakies gotowe, przeciez beze mnie to sobie nie poradzi w lesie ciemnym i lisciastym.

- Noga.

i juz nie moge normalnie, i siadam, i wstaje, i nie moge.

- Szukaj!

jeeeeeea, lecimy, pedzimy normalnie biegiem, ale ja szybsza jestem, a ta gamońka mnie spowalnia. puszczaj, babo jedna! on tam biedak zagubil sie w gestym lesie, slimaki go porwaly, drzewa podstepnie zaatakowaly, golebie hodowane na dzialkach spuscily desant, no puszczaj, no!

i z gorki pedzimy, i po plaskim, i z gorki, i z gorki, i nie dala rady bździągwa jedna wreszcie i puscic musiala, bo juz na pazurki to nie dawala rady leciec, tylko na ryja.

zdążylam.

uratowałam.

ale malo brakowalo.


pies ciemnosci


jestem hovawartem ciemnosci, suka cienia, cieniem z czerni,
poruszam sie dyszac w cieniu, i z cienia wychodze, do cienia zmierzam, cieniem wedruje i w cieniu bryluje

dzisiaj znowu bylo 35 stopni upału

środa, 22 lipca 2009

moj ssssssskarb

kosc wielka, wieksza ode mnie, znalazlam w trawie na spacerze, i nie dali, nie pozwolili. - NIE - krzyczal. - NIE RUSZ - a ja tak tylko troszke, troszszennke, chcialam troszeniusienko tylko poprobowac, przysmak taki, a on nie powzwolil, moje, moje, moje daj daj daj
proszszszsze, prrrroszszszszszeeee

- NIE WOLNO.

czym skorupka za mlodu...


mowia ze sie szybko ucze, oczywiscie ze tak i mam tez swietna pamiec i skromna jestem.

numer raz wykonany zapamietuje na pozniej.

znowu zrobilam inspekcje na cudzym podworku, tym razem w altance dzialkowej.
















obca suka wisiala na lancuchu sznurkiem przedluzonym,

a ja to do miski hyc - wycie,
to do altanki - szczekanie,
ogonem jej przed zebiskami machnelam - piana z pyska.

i na dalszy spacer w podskokach z ogonem jak husaria - a w tle zawodzenie marsza mi gralo.




niedziela, 19 lipca 2009

czwartek, 16 lipca 2009

ach, co to byla za noc

niektorzy zarzucaja mi, ze za duzo sKUPIAM sie na ukladzie wydalniczym, ze opowiesci wydalniczych zrobilo sie nadzwyczaj duzo, i ze uklad wydalniczy to juz maja naprawde doskonale opanowany.

no wiec ja nie mam.

ale zaczne od wczoraj. wczoraj o 2 w nocy podeszlam i tracilam nosem, i machnelam jezykiem raz, dwa, a moze osiem. zero reakcji. poszlam do drugiego, machnelam jezykiem od razu osiem razy i kwiknelam. zero reakcji. to wrocilam do pierwszego i tym jezykiem. wstala, spojrzala na zegarek: "Nie ma mowy, Burka" i poszla spac.

to rano zastala sik pod szafa i rzyg na pontonie (taki z marcheweczką).

nauczyli sie. dzisiaj o 2.47 w nocy robie to samo. tekst juz inny leci: "Już idziemy, Burka, zaraz idziemy". bo juz wie, ze siku mi sie chce i to nie przelewki.

a tu niespodzianka! obsrany recznik! na moim pontonie!

wiec sprzata, a potem idziemy na siku na dwor.

tuz przed 6 znowu budze. i znow obsrany ponton, a siku na dworze.

bo siku to sie robi na dworze, w domu jakos nie wypada, a kupa to kupa i w domu jak znalazl.

poniedziałek, 13 lipca 2009

zrodla ukrainskie donosza

nie uwierzycie, bo ja to uwierzyc nie moglam i wpatrywalam sie, i wpatrywalam, i dalej nie wierzylam, bo to naprawde nie moze byc zadna prawdziwa prawda po prawdzie wam powiadam ja Burka. nie moze byc.

nie po to tyle rozpaczalam, i sama z soba ciagalam sznureczek, i sama wpatrywalam sie w odbicie, zeby teraz wierzyc w takie watpliwe doniesienia.

no nie po to.

ale sluchajcie.

wiec tak: pewne zrodla sugeruja, ze Pulpet zyje.

że PULPET ZYJE!!!!!!!!

moj Pulpet!!!!!!! ze on zyje!!!!!!!

wierzycie?

no wlasnie.

zrodla pochodzenia ukrainskiego twierdza nawet, ze moj Pulpet ma sie dobrze, a nawet nadzwyczaj dobrze i przysylaja na dowod zdjecia


ja tam do konca nie jestem przekonana, bo chudy jakis taki i zupelnie do mnie podobny. no przeciez wyglada zupelnie tak jak ja i to ma mnie przekonac, ze to jest Pulpet a nie ja? ze to nie ja tak hasam po podescie milicji ukrainskiej, i to nie mnie szkoli Najwazniejszy Milicjant Charkowskiej Milicji? ze to nie ja taka wazna jestem? ze to ja trafilam na takich gamoni, ktorzy tylko do wielkiej wody mnie ciagna i ciagna, a ja wiem, ze tam sa straszne bestie i nie dam sie zaciagnac wielkimi psami?


przeciez to ja bylam zawsze bystrzejsza, znam tego Pulpeta nie od dzis, a wlasciwie to musze powiedziec, ze nawet od urodzenia. a ten na zdjeciu - jezeli to nie jest moje lustrzane odbicie - juz ja sie teraz nie dam na to nabrac, za stara jestem na te swoje cztery miesiace - wiec ten na zdjeciu to w ogole nie jest moj puciaty Pulpet, bo wcale nie jest puciaty. i do tego wyglada na orła takiego umyslowego znaczy.

no wierzyc sie nie chce.

moj Pulpet.


a jakbyscie zapomnieli, bo lata swoje macie i nie zawsze tacy przytomni jestescie jakbyscie chcieli, szczegolnie o poranku albo o innych porach dnia i nocy, bo ci ludzie to sa zupelnie nieprzytomni, to tu pisalam jak z Pulpetem pierwszy raz jako pierwsi z calego rodzenstwa

sobota, 11 lipca 2009

24/7: podejscie pierwsze

mialo byc tak: "nie zsikalam sie w domu ani nie zrobilam kupy ani razu w ciagu calego tygodnia liczac od niedzieli".

ale dzisiaj, ostatniego - siodmego - dnia zsikalam sie tak troche na Portkowym dywanie w gosciach. tak tylko troche - przeciez mowie, ze tylko troche.

liczymy od nowa.

piątek, 10 lipca 2009

wolnoc tomku w cudzym domku

za plotem szczeka pies, suka wlasciwie, szara, na sznurku pilnuje swojego podworka.
brama otwarta, to wchodze bo czemu nie,
olewam pania domu, bo sie wydziera strasznie i strasznymi zebami klapie
i wale prosto do otwartych drzwi domu.

wolaja mnie, ale nie slysze, bo jestem zajeta inspekcją.

suka na podworku juz dostaje szalu,
galy jej wylazly, jezor siny bo sie dusi na smyczy,
a ja teraz do pokoju, cos ciekawego w kuchni sprawdzam,
miske sobie lize, zagladam to tu, to tam.
suka zieje nienawiscia, piana kapie jej z pyska
ja spokojnie wracam olewajac nawolywania, zebym wyszla, siadam przed suka wiszaca na postronku tak 15 cm przed nia, żeby mnie nie dopadla i sie wpatruje w jej przekrwione slepia,
ogokiem zamacham, a ta tylko warczy, szczeka, wyje, miota sie, wargi odslania juz prawie, oczodoly, zęby sa cale na wierzchu.

ja merdam ogonkiem, klade sie - moze sie pobawimy, podchodze blizej
i wtedy suka klap mi tuz nad gardlem, ja w pisk, uciekam w krzaki, ale krzaki tez na jej terenie, wiec ona dalej wyje, szczeka, skacze i zebami klapie.
ja w krzakach wyploszona, cala odwaga ze mnie wyparowala,
i ani w te ani we wte.
ciotka Mikra siedzi przed brama i ani mysli mnie bronic. a przeciez u ciotki jestem w goscinie.
wolaja mnie, ja sie boje,
wychodzi wlascicielka domu, czlowiek znaczy, zdziwiona ze szczeniak jej inspekcje zrobil.

nie zauwazyla.

czwartek, 9 lipca 2009

moja wyczesana ciotka


ciotka Mikra nieoczekiwanie nadzwyczaj sympatyczna sie zrobila i mniejsza jakas, biega i skacze, i mnie zaczepia nosem, i ucieka. i bawic sie chce.

tajemnica w tym, ze cztery kilo kudłów jej wyczesali, i teraz taka wyczesana jest. i biegala przy rowerze, i karme dla za grubych psow jadla, a sie w koncu okazalo, ze owlosienie ma za geste, grube, skudlacone i ciezkie na duzo kilogramow, i objetosciowo to w ogole przerazajace.

a teraz jest model wyczesany.

taki wyczes to zajekurdefajny jest.


środa, 8 lipca 2009

wół


jak przyszlam po zabawie z mopsikiem, to juz byli. bo mopsik to kolega moj jest jeden z lepszych, zawsze gotowy to platania sie smyczami przy obsranym trawniku. wiec jak przyszlam to oni - znaczy goscie - juz rozsiedli sie przy stole i jakies piski zaczeli wydawac. no miłe.

i wtedy nieoczekiwanie okazalo sie, ze przyszli z prezentem DLA MNIE! taka kosc, co to z kosci nic w sobie nie ma, twarda niby, a miekka taka, gumowata troche. MNIAM! podobno ze skory wolowej - nie wiem, nigdy wolu nie widzialam nawet przez okno, ale na oko to smaczna bestia jest ten wół. normalnie poza tym wołem to swiata nie widze. wole, kocham cie, chce sie z toba polaczyc na wiecznosc, chce byc z toba jednoscia, chce cie zjesc, mimo wszystko.

"zostaw" - wprowadzenie

rzuca na podloge kurczaka kawalek, ja sie rzucam, krzyczy "zostaw" i sciaga smycz. to zostawiam, a po chwili zastanowienia jeszcze siadam. kurczak sam leci do pyska.

potem to juz w ogole na rzucanego kurczaka sie nie rzucam, bo po co jak i tak sam przyleci do pyska.

a potem idziemy na niby-spacer po pokoju i kurczak spada, i "zostaw", i znowu siadam, i leci do pyska.

fajnie.

poniedziałek, 6 lipca 2009

wscieklizna precz

i prosze, nawet nie zauwazylam, jak mily pan doktor wsadzil mi igle w kark i oproznil strzykaweczke: - wszystko bedzie dobrze - pogladzil mnie po karku, a ja zupelnie nie zajarzylam, dlaczego on mnie pociesza.

miłe to miejsce jest i chetnie tu przychodze. pan doktor pyta, co slychac, zaglada mi w zeby, w blizne pod okiem, pyta o zdrowie, o humor, chwali, ze ja taka grzeczna, i znowu glaszcze, a potem wyrzuca strzykawke, i mowi, ze wsciekla to juz nie bede.

i dobrze. bezdomne miśki z dzialek to mi beda mogly teraz naskoczyc.

niedziela, 5 lipca 2009

wrog uspiony


Maksiu to slodki miś potrafi byc taki. wezmie i sie przytuli, o.

poczekaj, Maksiu kochany, zaraz cie zgnoje, jak tylko sie obudzisz, misiu ty MOJ.

miska niemoja

wujek Portek to jednak troche gapcio jest i przedklada towarzystwo nad jedzenie. przychodzimy do domu, on zostawia miske, zeby sie przywitac, zapomina o niej, to ja juz sie do niej dobieram - jak jest micha, to trzeba ja oproznic, proste - nie?

wujcio w koncu sobie przypomina, chce miche odzyskac, podchodzi, ale wtedy to juz jest moja miska, a wujcio jeszcze o tym nie wie, wiec ja spiesze go o tym poinformowac. i powiedzialam w taki sposob, ze wszystkich zamurowalo, taka bylam stanowcza niby i wulgarna, i niewychowana, i gruboskorna, zeby w taki sposob wujcia potraktowac. wujcia sie niby w taki sposob nie traktuje, bo wujcio jest jeden i najlepszy jest. przeciez ja to wszystko wiem i ten maly incydent na pewno nie wplynie na nasze ogolne relacje, bo ja przeciez dalej lubie wujcia, a wujcio lubi mnie. więzow krwi nic nie rozerwie przeciez.





no dobra, powiem: z warknieciem przywalilam go lapą do ziemi i wrocilam do jego michy.

półkowanie


półkowanie na tylnej półce w samochodzie to jest najnowsze odkrycie moje. najlepsze jest! bo tak: widzisz wszystko lepiej nawet niz na przednim siedzeniu. dwa: lezysz sobie wygodnie, roleta sie miekko ugina. trzy: nad wszystkim masz kontrole.

niestety nie trwa to dlugo i zawsze jednak laduje w drugiej klasie. niby, ze to pas startowy do wylotu przez szybe jest albo ta roleta niby taka grozna. dobrze, ze bociek chociaz jest na pocieszenie.


psie zycie.

piątek, 3 lipca 2009

samochodowanie


jazda samochodem dosc sredni ubaw, bo jade w szelkach, przypieta do pasow na tylnym siedzeniu i niewiele widze.

chyba ze stane na tylnych lapach i wdrapie sie na tylna polke. a-ha! musze przyznac, ze wtedy komfort jazdy znacznie sie poprawia, a moje 15 kg zywej wagi to przeciez tylko kolejna taka torba jest. nie wiem, o co te krzyki, doprawdy.

czwartek, 2 lipca 2009

krotkie podsumowanie strat

czesto zostaje sama w domu i dzieki temu wielu rzeczy juz sie nauczylam:

- jak zbic talerz lezacy na blacie,
- jak nie zbic drugiego talerza, ktory lezal na tym samym blacie,
- jak sciagnac lezaca na stole podkladke razem z kubkiem z polowa herbaty z mlekiem,
- jak otwierac szafe i wyciagac z niej buty,
- jak nadgryzc tylny pasek crocsow nie przerywajac go,
- jak pogryzc cieniutka jedwabna apaszke (z drugiej szafy - drzwi tak samo sie przesuwa),
- jak wygrzebac z szafy pudelka z butami i buty wywalic na zewnatrz,
- jak pogryzc czarne delikatne szpilki (malo uzywane),
- jak przeskoczyc zapore do drugiego pokoju (do wysokosci biodra osoby 1,70 m),
- jak wrocic - wskakujac na krzeslo i z niego przez zapore.

dopiero sie rozkrecam :-D

środa, 1 lipca 2009

wyniki badania kalu

giardia intestinalis: negatywny.
pasozyty: negatywny.
ale lekarz mowi, ze jak wynik jest negatywny, to nie wiadomo, czy te gadziny mam w sobie, czy nie. wiec i tak przed szczepieniem na wscieklizne wzielam aniprazol.
a kupa i tak, raz plynniejsza, raz bardziej twarda.
mlodosc, znaczy sie.