wujek Portek to jednak troche gapcio jest i przedklada towarzystwo nad jedzenie. przychodzimy do domu, on zostawia miske, zeby sie przywitac, zapomina o niej, to ja juz sie do niej dobieram - jak jest micha, to trzeba ja oproznic, proste - nie?
wujcio w koncu sobie przypomina, chce miche odzyskac, podchodzi, ale wtedy to juz jest moja miska, a wujcio jeszcze o tym nie wie, wiec ja spiesze go o tym poinformowac. i powiedzialam w taki sposob, ze wszystkich zamurowalo, taka bylam stanowcza niby i wulgarna, i niewychowana, i gruboskorna, zeby w taki sposob wujcia potraktowac. wujcia sie niby w taki sposob nie traktuje, bo wujcio jest jeden i najlepszy jest. przeciez ja to wszystko wiem i ten maly incydent na pewno nie wplynie na nasze ogolne relacje, bo ja przeciez dalej lubie wujcia, a wujcio lubi mnie. więzow krwi nic nie rozerwie przeciez.
no dobra, powiem: z warknieciem przywalilam go lapą do ziemi i wrocilam do jego michy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz