pierwszy raz to bylismy tu w nocy i psow to nie bylo, za to bylo tyle zapachow po nich, ze nie wiedzialam za co mam sie zlapac, jakim sladem wachac, co zostawic i dokad biec.
a dzisiaj to bylo psow jak mrowkow.
dwie mlodsze ode mnie zabaweczki uciekaly zamiast sie bawic glupie takie, nawet jak je lapa walilam przyjaznie albo kuprem przesuwalam to one zachecone sie nie czuly ani nic.
a bigielka to maluszek taki niesmialy zupelnie i ze stresow caaaala siwa na mordzie
a pani od ONka powiedziala, ze mam cos z wilka
na pewno nie noszenie patykow
podsumowujac: nie wiem, dlaczego mowia, ze to pole, bo ja tam zadnych upraw nie widzialam tylko trawniki, ale niech im bedzie. no jest zajerowniachowe takie.