o godz. 15.36 wsiadam ja grzecznie do autobusu. ludzi sporo, psow zadnych, klade sie za siedzeniami.
o godz. 15.53 wsiada jeszcze jeden czlowiek, 40-latek na oko, z wielka torba sklepu budowlanego.
i sie wystrasza.
i mowi: - O, sierściuch jaki, już zęby sobie na mnie ostrzy - zaslania sie torba, staje daleko pod drzwiami, ale nie przestaje mowic: - Sierściuch, sierściuch, sierści ma bardzo dużo. Po co mu tyle sierści? Żeby kły sobie ostrzyć na człowieka.
i mowi dalej: - Trzymać takiego to ja nie wiem po co. Toż to nie krówka, mleka nie daje. Unieszczęśliwi tylko człowieka. Jaki z niego inny pożytek? Za dziecko ma być czy za męża takie stworzenie z sierści? Ogolić trochę z tej sierści, czapeczkę zrobić, stworzenie na łąkę, niech wolności trochę ma. Na ludzi wyjdzie.
nie odzywam sie, bo co mam powiedziec. sam nieogolony, a od siersciuchow wyzywa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz