a jednak da sie ciotke ustawic. poczatkowo musialam sie posilkowac poslaniem porzuconym tu przez jamnika Bete, ktory mnie nie wiedziec czemu nienawidzi. te zniewage znioslam z godnoscia.
potem poszlam po rozum do glowy, pokombinowalam i uzylam socjotechniki czy jak jej tam.
no, mila jestem znaczy sie. co prawda w dalszym ciagu pcham sie na chama i spokoju nie daje, ale ciotce Mikrze futro przy uszach podgryzac zaczelam przymilnie. i lape moze sobie na moim karku polozyc, a co mi tam.
no i jaki sukces tym tanim kosztem osiagnelam: juz nie warczy, jak wpycham sie na jej ponton podczas drzemki poobiedniej! i jeszcze najlepsza poduszke dla siebie zagarnelam. oklaski prosze!
ale na tym nie koniec. jeszcze troche popodgryzalam Mikre przy uszach i prosze, oto efekty. wysiudalam ja na jamnicze poslanie, a sama jak ta krolowa leze sobie na PONTONIE! to jest prawdziwe zycie!
pojde sie jeszcze troche poprzymilac, to moze da mi z miski swojej podjesc.
hmmm...
to chyba jednak nie przejdzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz