środa, 17 lutego 2010

stan po



totaaalnie jestem narąbana. nie wiem, jak pies moze sie doprowadzic do takiego stanu. lapy mi sie chwieja, ziemia ucieka spod nog, kolysze sie wszystko dokola.

ale najgorsze jest to, ze mam swiadomosc, ze przegralam wszystkie swoje chrupaki. wszystkie! kladlam na stol po kilka, bo plan byl taki, zeby wygrac wiecej - w koncu przez caly dzien NIC nie żarłam. swiatla kolorowe, muza jakas taka transowa, "Vivaaaa Las Vegas!". i za kazdym razem bylam przekonana, ze to jest moja szansa i teraz wlasnie wygram caly wielki wór chrupakow.

i wtedy sie obudzilam. pod stolem, bez chrupaka przy duszy. "szybko do domu" - mysle, podnosze sie. - Burka, nie! - stanowczo usadza mnie mila pani, co to mi sprzedala bilet do Lasa Vegasa. - Siad! Połóż się. Dobry piesek.

dlugi znaczy sie mam czy co? ale za drzwiami czuje, ze przyszli juz po mnie z kaucja, ze juz za mnie zaplaca i bede mogla wrocic do domu. bach! - w drzwi łapą. - Nie ma pańci - to ten w bialych portkach.
- Jest, jest - odzywa sie pańcio, bo przeciez slysze.
uratowana!

2 komentarze:

  1. My tu sie zamarwiamy, a ty najzwyczajniej w swiecie po prostu sie ubzdryngolilas. Wstydzilabys sie, no.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pozwalam Burce się już kroić,za dużo nerwów mnie to kosztuje.No chyba,że na stare lata będzie chciała sobie botoks wstrzyknąć to ok ,ale żadne skalpele.Pozdrawiam i zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń