czwartek, 31 grudnia 2009

ostatni zachod slonca














troche jestem zdezorientalizowana. slonce zaszlo, spacery przeszly, a ci biegaja, trabia, znowu biegaja, bombarduja, strzelaja.

zaraz, zaraz, strzelaja? ale jak to?
?
?
?
o w morde jeża, bedzie wojna. a jak wojna to na bank cuklearna i caly swiat zaleje niezdrowy cukier biala smierc, i z ziemi nic nie zostanie, i nawet zadnego hovawarta nie oszczedzi.
ani jednego hovcia.

KRYĆ SIE!!!!!!

sobota, 26 grudnia 2009

sezamie, otworz se

no nie potrafie rozkminic tego terriera. 25 kilo na karku, a racjonalnosci tyle, co w misiu pysiu. na zewnatrz kanapa, wiec ja se patrze na wies i wdycham wsiowe powietrze, inhaluje sie normalnie. strozuje w przednim gankowym stylu.


a ten nie.

Maksiu ma zupelnie inny poglad na wies i on to bardziej by jednak w domu chcial, gdzie wszystko sie dzieje w kuchni, i czasami spada, a czasami da sie w zeby chwycic i uciec z bulką.

patrzy wiec najpierw grzecznie.


i patrzy.

a jak patrzeniem sie nie da drzwi otworzyc, to dawaj, lapami.


i zebami.
skuteczniowo, a co.

piątek, 25 grudnia 2009

Burki za płoty

to nie moze byc tak, ze hovawart zostaje sam na pastwe losu, terrierow i jamnikow, a dwunozni ida sobie do lasu. nie moze byc i juz. nawet jak inni dwunozni zostaja.

wiadomo przeciez, ze za plotem to czyhaja rozne niebezpieczenstwa, wiewiorki i myszoskoczki, i sami sobie biedacy nie poradza, bo nie maja kłów i pazurow, i takiego futra.
- wracac! - dre sie po dobroci. - wracac, gamonie, bo tak!
nie wracaja.
nie pozostaje mi nic innego jak sforsowac 1,5-metrowe ogrodzenie typu "siatka". raz, dwa - do trzech razy sztuka, żeby nie zawisnąć brzuchem na wystajacych drutach :-)

gówniarze

jezzzz, ale odjazd, normalnie radiowcy mieli racje i są święta.

i to jakie gówniane!!!

bo snieg okazuje sie, ze on zakonserwowywuje gowna wszelakie najlepiej i jak snieg znika, to wtedy spod niego wychodzi swiezutenka kupa. normalnie z chlopakami to nie jestesmy w stanie przejesc wszystkiego w te swieta. kupa na kupie smakowa bardzo i pod krzakiem, i w grajdolku, za drzewkiem. wujek mowi, ze w swieta to zawsze tak jest - kup tyle, ze jamnik to do gory brzuchem lezy i ruszac sie nie moze z przejedzenia. a Maksiu to sie ruszac moze i morda rusza bardzo, i sie przytula, i spryciarz jeden to w brodzie chowa sobie kupe na pozniej. na nastepne swieta tez sobie brode zapuszcze.

czwartek, 24 grudnia 2009

burki ludzkim glosem

11:59 wreszcie bede mogla sie wygadac, wreszcie moge wam nawrzucac wy dwunodzy wy,
12:00 hau, HAU, woof, woof, won, won, kyun, kyun, arf, arf, Vov, Vov, Bjäbb, Bjäbb, Bau bau, Guau, Ouah, Ouaf


Burka cicho

krwawienie zoczne

no i prosze, wigilia za pasem, a tu oczko sie spapralo temu misiu. zaropiale sie zrobilo juz cztery dni temu razem z oczkiem lewym, pani od wyjacych psow wetka przepisala antybiotyk dooczkowy i przeszlo. a dzisiaj oczko kaprawe zrobilo sie krwawe. Maksio mu pomogl albo gałąź jaka - nie wiem, taka zabiegana jestem przed tymi swietami.

środa, 23 grudnia 2009

psia masa świąteczna

no lubie tak w rodzinie. wujek Portek i ja.


i wujek, i Maksiu, i ja.


i wujek, i Masiu, i ja tez.

lodolamacz

lody juz podobno odchodzą, ze topią sie i uciekaja do cieplych krajow, i white christmas to tylko w piosenkach bedzie, tak mowia w radiu.

skad oni wyciagaja wnioski tak pochopnej natury?


brne przez sniegi, lód krusze, zeby do domu w te pędy i zagrody, rwace zamarzniete potoki staja mi na drodze. siłą woli i umyslu mojego pokonuje je, zeby ratowac patyczka. a po kolana tej wody lodowej! nie ma zartow, radiowcy!

wtorek, 22 grudnia 2009

Burkowieś

ze wsią to ja sie utozsamiam calkowicie, czuje sie na niej jak misiek w miodzie, jak stokrotka na biwaku, jak kochanowski pod lipą.

ja i wieś to jedno.

niedziela, 20 grudnia 2009

aportowania ciag dalszy

pani hovki takiej, co chodzi na zaawansowane prace zręcznosciowe (w jezyku mojego ojca - agility), to mowi, ze od dwoch lat usiluje ją nauczyc aportowania i nic. to znaczy egzaminy pozdawala, a jakze, na piatki przeciez, ale aportowac to jej sie nie chce, bo nie.

ja to cwicze to aportowanie bardzo.


bo chodzi o to, zeby fun był.


wiec ciagne i wyciagam.

a potem, nie wiem, co sie ze mna dzieje, potwor jakis zogoniasty we mnie wstepuje i podbiegam.


i podaje.


ale przeciez NIE PO TO, ZEBY ODDAC!

sobota, 19 grudnia 2009

sniegowce


te nasze łapy to dopiero widac w stadzie szesciu hovów, jakie są nieprzystosowane do panujących na zewnatrz warunkow pogodowych. futro niby cieple i przytulaste, ale przylepiaste dopiero! w lapy snieg wlazi i wtedy cieplota hovkowa snieg roztapia, a zimnota pogodowa dalej go mrozic i wychodzi lód. to znaczy, gdyby jeszcze wychodzil, to pol biedy, ale go zębami trzeba wyszarpywac, bo niewygoda pomiedzy palce sie wkrada i biegac swawolnie nie daje blondynie.


nie tylko blondynie! ciotce mojej, Mikrze, to wlosy z lap powycinali i nic nie pomoglo. Postrach Hodowcow to swoim misiom smaruje lapy wazelina, ale widac jaki skutek, tez leżą i liżą, i gryzą.

hu hu ha

mroz skrzypi pod lapami, minus faken 14, a ja do pracy. w sobote! juz nawet tytusromekiatomek wiedzial, ze "teraz mamy socjalizm i w sobote nie pracujemy".


a ja to taka socjalna jestem bardzo i pracuje. ba, jutro, w niedziele, kiedy odpoczywac trzeba jak pan but przykazal, tez bede pracowac.


psia nać!

czwartek, 17 grudnia 2009

podworek

wychodze ci ja dzisiaj na podworek i gorke za domem,
a tam jakby poduszke ktos rozwalil.

















wszedzie bialo i pelno tego talatajstwa co morde oblepia,
wiec ryje ryjem w rowie moze cos wylowie.

raptem na polu banda jakas przenajwieksza
futrzakow osobistych wyrasta,
jest border i labek, i taka mniejsza ja,
a potem jeszcze potem nadciagają normalnie Trzej Muszkieterowie - granatowe płaszcze powiewają, a oni biegną i biegną. dwa bigle i doberman.
i wszyscy biegamy, i patyczki rwiemy az nam slina zamarza na gardle, i az ja zaczne zebiskami bronic swojego patyczka i wszystkich innych patyczkow, bo tez sa moje. niech wiedza. niech nie zadzieraja.

wtorek, 15 grudnia 2009

obcy

taki mial byc prezent na moje miesieczniny.
ze niby w szyje sobie dam, bo 9 miesiecy to juz nie przelewki, i ze juz nigdy sie nie zgubie, a nawet jak sie zgubie, to do domu trafie, zawsze nawet z zagramanicy z paszportem ktory tez mi maja sprawic.
cieszylam sie gabinety sobie obwachujac
a tu w bialym kitlu podchodzi zabrodzony typ i to on mi w ta szyje daje. auuuuuuuuuu! precz! won! paszoł! obcego jakiegos mi wszczelił typ owlosiony rosomak nieogolony!
cale psie zycie przelecialo mi przed oczami. i zakwililam glosem dzieciecym. nie takim jak dwa miesiace temu, czy nawet nie tak jak jeszcze dwa miesiace wczesniej, ale jeszcze jeszcze zupelnie dwa miesiace przed dwoma miesiacami przed nimi.
a ci sie ciesza: - Chip, chip, hurra!
w zupe sobie wsadzcie tego chipa




niedziela, 13 grudnia 2009

przeprowadzka

ostatnio coraz czesciej sie slyszy o takich sytuacjach: hovawart wprowadza sie na nowy ponton, widok ma az po horyzont az tu naraz buduja mu pod blokiem, zaraz naprzeciwko, apartamentowiec.
znika boisko spomiedzy blokow, plac zabaw, jedyny kawalek srawnika.
- co to ma byc? - pytam sie grzecznie.
- Dywan.
- a na co mi on tu pod okiem?
- Musieliśmy go, Burka, kupić.
- w lapy wam zimno?
- Też, ale przede wszystkim, Burka, twoje łapy się wykrzywiają od śliskiej podłogi, a na dywanie nie będziesz się ślizgać.
- nie chce pod okiem zadnego dywaniska.
- Chodź, spróbuj.
- miekki.
- Miękki.
- otwieram negocjacje. wysiedlamy wszystkich dywanowych mieszkancow, a ja sie wprowadzam na dywan. nie ma dyskusji.
ide po swoje zabawki.


solidarnosc fauny i flory

oczow wlasnych nie poznaje! poranek jest, wiec mysle, ze to spiochy mi wizje zaslaniaja, ale nie! ulicą lezie choinka!!!
- a ty dokad choino jedna?! - dre sie, bo miejsce choinek to jest w lesie, a nie na chodniku. - won mi do lasu! - szczekam zaciekle, ale mnie uciszaja.
- Chodź, podejdziemy.
to ide do choiny, a ta spox laska sie okazuje, i mowi, ze ona to wcale z tego lasu nie chciala wychodzic, i ze ten, o, ten obok, to jest winien, ze ona od siostr wyjeta zostala i w donice wsadzona.
no, nieeee!
to mnie krew sie wylewa na te slowa niewinnej zieleniny: - ty choinkowy wyrywaczu, ty! - szczekam, bo to nie iglaczka winna lasowemu sprzeniewierzeniu, ale przeca ten, co ją taszczy. - ty podstepny uprowadzaczu!
- Burka, nie!
- co nie?! - dre sie dalej. - on choine wbrew woli uprowadzil! nie widzisz?
- Nie! - i jeszcze przeprasza, ze ja taka pyskata jestem, i ze to mnie chciala zsocjalizowac. z choinkowym uprowadzaczem!
mnie!


środa, 9 grudnia 2009

ogloszenie: szukam pracy

jestem cierpliwa, pogodna, energiczna, a przede wszystkim odpowiedzialna i bez nalogow. kocham dzieci i potrafie zadbac o ich bezpieczenstwo. proponuje ciekawe i rozwijajace zabawy.

doswiadczenie: w piatek dwulatka - wąchałam ją od tylu i trochę się otrząsala, ale po chwili przestala; w niedziele - 12 miesieczny chlop czworakiem pedzil po mieszkaniu - tego brzdaca to zebiskami i otwarta paszcza zahaczylam, ale nie zauwazyl; i dzisiaj - 10-miesieczny chlop - troche darl ryja na moj widok i jak go jezorem po twarzy zahaczalam, chyba ze przez przypadek siadal mi na glowie - wtedy nie wiedziec czemu ryja nie darl. nie zauwazyl nawet.

dyspozycyjnosc - z wyjatkiem weekendow, bo wtedy mam szkołę.

na zyczenie moge doslac referencje.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

3,5 godziny sama

aaaaaaa, ciekawi, co zrobilam dzisiaj jak siedzialam sama taka biedna samiutenka w domu przez cale dluuugie i cieeeeemne godziny? a? powiedzieć?


NIC.

zrobilam nic. i sorrrr, ale po tylu godzinach spania to moglam wyjsc na przywitanie troche nieuczesana i spowolniona.

niedziela, 6 grudnia 2009

palec F

taka rade mam, bo bez moich rad to sie widze nie obejdzie:
pic wiecej mleka, sluchac hovka swojego jako madrzejszego, nie klocic sie ze swoim hovkiem jako ze on jak chce do pieseczkow to chce, nie ciagac za smycz hovka swego, i prosto pic wiecej mleka, i tezyzne paleczna cwiczyc.

o. bo inaczej to palca wsadza na szyny i au revoir.