wtorek, 29 września 2009

suka pracujaca


W ramach wyzysku nieletnich znowu jestem w pracy
w dniu dzisiejszym owocnie zrobilam:
1. komisyjny BHP-oski porzadek z kablami od komputerow - czego sie walaja po ziemi
2. wystapilam w roli niszczarki miski aby nie dostala sie w niepowolane rece konkurencji
3. zapobieglam szpiegostwu przemyslowemu konkurencji poprzez naszczekanie na nieznanego mi kierownika
4. przymilanie sie i podlizywanie kazdemu napotkanemu wspolpracownikowi

chyba czas na renegocjacje mojego kontraktu

niedziela, 27 września 2009

nos w wodzie


nie ma sie z czego cieszyc, to wcale nie jest to na co wyglada. nie przynosze patyczkow z wody. brzydze sie takim zachowaniem i nigdy przenigdy patyczkow z wody przynosic nie bede.

ale

musze przyznac, ze woda dla ochlody daje duzo funu. takiego funu, jakiego bez wody to nie ma. wiec tak: wskakuje do wody (no dobra, najpierw wskakuje tam patyk albo kamien) i szukam, i szukam, i bąble puszczam nosem i one wylatuja woda i mnie w oczy pryskaja.


a potem biegam i uciekam, i wycieram nos. ale, ale z wodami to trzeba uwazac, bo one sa podstepne i robia tak, ze czlowiek na czterech lapach nie ustoi. wiec jak ma nie ustac, to ja wtedy hop i hyc i tam gdzie ustac moge. bo z wodami to nigdy nic nie wiadomo. przeciez nie bede plywac jak glupia.

poniedziałek, 21 września 2009

no i kupa

powodem mojego naglego i zupelnie bezprecedensowego zainteresowania smakowego kupami pochodzenia podworkowego moze byc:
- przyklad wujka Portka, ktory gustuje w takich od dawna,
- uwarunkowania genetyczne - czego dowodem jest ciotka Mikra,
- wiek, ktory wreszcie uprawnia mnie do legalnego zazerania sie kupą,
- ostatnie badania naukowe, ktore wskazuja, ze kupy sa jadalne, a nawet pozywne,
- rasa, plec, pochodzenie spoleczne.

niedziela, 20 września 2009

doswiadczenia miedzygatunkowe

socjalizacja szczeniaka to sprawa nie do przecenienia i sama o tym najlepiej wiem, nie trzeba mi o tym przypominac. wiec wczoraj poszlam odwiedzic koteczka takiego prazkowanego czarno rudego czy cos. koteczek mily taki stanal w drzwiach i syknal przyjaznie na powitanie a potem wylecial przez te drzwi prosto na mnie i zatrzymal sie metr przede mna zatrzymywany przez sile psychiki jego pani. i pani mowila, zeby koteczkowi droge zwolnic do mieszkania i sie odsunac, i zachecala koteczka, ale ten sie gapil na mnie i wcale nie chcial isc do mieszkania. to go zachecala, zeby poszedl pietro wyzej i poszedl. a my zeszlismy pietro nizej. i wtedy pani wziela z kuchni takie grube rekawiczki i wziela koteczka na rece, i zaniosla do pokoju i go zamknela swinie jedną puchatą. i nie moglam sie juz do niego dostac.

a potem bylismy na polu i na tym polu stal taki wielki laciaty pies - czarno-bialy taki. - Chodź, Burka, zobaczysz krówkę.
to ide. i idziemy do tej krowki i idziemy, i okazuje sie, ze ta krowka to nie ma wymion. i ma rogi.
to juz nam sie wycieczka troche przestala podobac i do tej "krowki" juz nie podchodzimy. ale za to "krowka" sie juz nami zainteresowal i ruchem jednostajnie przyspieszony zaczyna ku nam zmierzac sapiac i tak marszczac chrapy, no, tak groznie, nie. to ja sie klade i czekam az miś podejdzie, zeby sie przywitac jak szczeniak ze starszym misiem. i wtedy sie okazalo, ze ten lancuch, co ma na szyi, to nie jest do niczego przyczepiony i ze to juz koniec z nami i musimy sie zegnac ze swiatem i jak najszybciej pisac list z naszymi najwiekszymi osiagnieciami, zeby swiat nas pamietal na zawsze. bo podobno byczek na zakrecie to normalnie ma taka predkosc, ze zadne szczeniaki to nie maja szans. zaczynamy sie wycofywac, chociaz ja to bym wolala na misia kulturalnie poczekac i wtedy niespodziewanie wyskoczyl nam na ratunek murek taki, ze my za niego hop i byczek juz sie znudzil, bo nagle zupelnie stracil cel zycia i poszedl sobie do domu.

sobota, 19 września 2009

ambicje

Maksiu to mi zaczal na ambicje dzialac normalnie. idziemy nad wode wielka i niebezpieczna a ten jak jakis za przeproszeniem labek wskakuje do wody i panu swojemu przynosi patyk co ten go dopiero co wyrzucil. no jak wyrzuca, to niech sie nie dziwi, ze go traci, bo niby dlaczego ja bym go miala przynosic?

a Maksiu nie, Maksiu wrecz przeciwnie, po ten patyk to nawet rzuca sie wplaw do wody wielkiej i glebokiej, i go ratuje tego patyka, i przynosi. no przestaję chlopa rozumiec. dupa mu urosla i jakis sie taki zrobil w klacie szeroki, i od razu taki ą ę, i pomocny, i po patyczki biega.

ja mu pobiegam.


piątek, 18 września 2009

ciemnosc widze

jedziemy w gosci i na poczatku wcale nie wiem, do jakich gosci w te gosci jedziemy, ale jak juz wysiadam, to oczywiscie wiem. do najfajniejszych gosci na swiecie jedziemy znaczy do Portka i do Maksia smarkatego jednego i jak juz wiem, to juz nie moge wytrzymac i sie opanowac, i ciagne i pedze, pedze. tak sie rozpedzam, ze nie czekam na winde, tylko pedze po schodach i pedze, i sapie, i pedze, i ciemno sie nagle robi, chustawka jasna, i nic nie widac, i zapomnialam, ze pobieglam sama nie czekajac na nikogo i teraz tak nagle mi sie wydobywa z gardla: - mamaaaaa!
i smutno mi nagle, i nie wiem, w ktora strone isc, i nic nie widac, a zapach jeszcze nie mowi, ze dotarlam na miejsce. - ma-maaaa! - kwicze wiec, chociaz wiem, ze mama to w sopocie, a nie tutaj.
i jeszcze te kroki na schodach straszne sie pojawiaja takie: tuptuptuptuptup i juz nie wiem co robic.
- Burka, chodź tutaj.
nastepnym razem jade windą.

środa, 16 września 2009

ostatnie chinskie ostrzezenie

ostrzegam, ze jeszcze jeden taki niezapowiedziany i niemile widziany ruch a juz raz na zawsze zrobie z toba porzadek. wiesz juz, co cie moze czekac po dzisiejszym. potrafie sie rzucic tak samo z nienacka przyatakowac i zlapac zebami tak, ze mi sie nie wywiniesz, ogonie jeden.

piątek, 11 września 2009

próba ucha

świnskie ucho wlasnopyszcznie wyciagniete z kosza pozwala mi na spokojne samotne przebywanie w domu przez półtorej godziny. zdjecia brak jako i ucha.
kiedy nastepne?






no dobra - zdazylam wyjac jej ulubionego klapka z szafy nieudolnie zastawionej krzeslem. ale nawet nie nadgryzlam :-) to taki moj urodzinowy prezent, bo to przeciez moje polurodziny dzisiaj. no roku pół mam oficjalnie od dzis wlasnie.
nie slysze powinszowan. o co chodzi?

plama

dala plame, nie ma co. ja tu grzecznie czekam, zeby wyjsc na dwor, a ona wychodzi sama i mowi: - Burka zostaje.
juz trzeci raz dzisiaj.
to zostalam i sie zsikalam.

niedziela, 6 września 2009

na polach

dzisiaj jest dzien latajacych psow
wiec tez bujam w oblokach

na trawnikach, ktore dwunodzy z niewiadomego powodu nazywaja polami


to pewnie przez te stogi siana

czwartek, 3 września 2009

poradnik poczatkujacego wlamywacza

drzwi szeroko otwarte: wchodzic

drzwi uchylone: wsadzic nos, potrzasnac, wejsc

drzwi uchylone tak, ze nos sie nie miesci: wsadzic jezyk, merdac jezykiem na boki jak sie w zyciu codziennym nie merda tak dlugo az zmiesci sie nos. dalej j.w.

środa, 2 września 2009

koniec wakacji

wracam do szkoly. podobno bezczelna i smarkata sie zrobilam strasznie przez te wakacje i az strach co ze mnie wyrosnie. tak mowia, przeciez slysze. wiec wrocily prywatne komplety.

w planie na ten tydzien (codziennie to samo):
- zostawanie w domu od pół minuty do moze nawet kilkunastu,
- chodzenie na luznej smyczy,
- przypomnienie, ze na "Burka" to sie patrzy pytajacym wzrokiem,
- grzeczne siedzenie przy warzywniaku,
i, uwaga, uwaga!
- aportowanie - tak wlasnie, aportowanie.

wtorek, 1 września 2009

do czego sluzy poduszka






















w nocy wszyscy spia. a kiedy wszyscy spia, to inni wszyscy tez spia, albo robia co innego (jak to inni) i zupelnie nie spia. w szczegolnosci nie spia na swoich poduszkach. w szczegolnosci na poduszkach, pozbawionych poszewek, bo kto to widzial, zeby spac na poduszce bez poszewki. poduszke bez poszewki to sie pozbawia struktury poduszkowej, odziera z formy pozostawiajac tresc. ta tresc lezy potem wszedzie dokola i kiedy wszyscy sie budza, to maja wrazenie, ze sniegi w tym roku szybciej zeszly z nieba.
a co to sniegi?