bezczelni! bezczelne bawoly poskrecane w kosmiczne wrony! mysleli, ze uspia moja czujnosc! dostalam konga wypelnionego karma - 4 minuty mi zajal, z dodatkowym sprawdzaniem pewnie z 6.
ale cos cicho mi sie wydaje. i nikogo nie widze. ide do przedpokoju - bariera do lozka. i nikogo nie widze. troche piszcze, bo co robic, a tu patrze pod drzwiami tutka.
haps.
probuje sforsowac bariere, a tam inna tutka.
haps i ją.
i jeszcze jedna pod balkonem.
haps.
potem wracam do kazdej tutki i sprawdzam, czy nic nie zostalo i czy karton jest wystarczajaco porozrywany i nasiakniety slina, i czy mozna go jeszcze troche porozrywac i pomemłać.
a potem znowu robi sie nudno. trzy godziny nie w kij dmuchal. wiec sciagam torebke, ktora miala lezec tak, zeby jej sie sciagnac nie dalo. a co tam. i wyciagam pudelko z wizytowkami, z mnostwem waznych wizytowek , otwieram i tak: jedna polowe rozrzucam na srodku pokoju, a druga taszcze na ponton i tez rozwalam.
a potem jeszcze robie kupe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz