pomocy! help! gdzie jest towarzystwo opieki nad zwierzetami jak go potrzeba?! jak zwykle sie kryje po kątach i udaje, że go nie ma! zawsze, jak cos sie dzieje!
ratunku, no!
szarpie mnie za obroze, szarpie za smycz, kregoslup mi pęknie od tego albo mozg sie wysypie na chodnik.
a co ja takiego zrobilam niby? ptaszki byly. żarły. wiec pobieglam je przepedzic. na smyczy bylam, ale sie zmylam.
- Burka! - drze sie, ale juz nie jest w pozycji pionowej, a raczej takiej horyzontalnej, a horyzontalnej to ja nie uznaje.
- Burka!
nie uznaje.
podbiega, sciaga smycz, smaka dac nie moze, bo mam pycho zapchane bułką ptaszkową.
- Oddaj.
- nie oddam.
- Oddaj.
fru, do ptaszkow.
i wtedy sie zaczelo nie wiem czemu całe to szarpanie. z reszta, nie bede sie nawet domyslac, jak cos do mnie ma, to niech powie wprost, bo od myslenia to tylko mozna sobie mozg przegrzac i przewystraszyc, i na zapas sie pozniej wystraszac. przeciez jestem dobrze wychowanym psem prawie po kursie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz