wszystko wskazywalo na to, ze jednak takie zmiany domostwa to zupelnie zle na szczeniacka psychike wplywaja, ze niszcza ja od srodka, chociaz na zewnatrz nic po sobie poznac nie daje. w srodku nocy ich obudzilam i dawaj, pokazuje, ze koniecznie musze i teraz juz wyjsc na dwor. ledwo zdazylam, bo z jelit to mi sie taki plyn żrący wylal. fuj. a potem znowu o 7 rano zupelnie tak samo i nikt juz nawet nie probowal ze mna dyskutowac. ach, te stresy, bo co innego.
az w koncu wyszlo szydlo z worka, to znaczy z zoladka, i wyrzygalam gumke recepturke. cala, nienaruszona - nikt nie potrzebuje?
poniedziałek, 9 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz