najpierw to bylo czerwone, takie delikatnie czerwonowate, urocze nawet niczym dziewczece rumience. potem niby nic, bo zimne, zimne takie smakowe bylo przy tym i sie zamrozilo. a potem zaczelo rosnac w oczach w kolorze ciemnego fioletu takiego zupelnie innego niz fiolkowego a bardziej takiego sliwkowego z wegier, a potem byla noc. a potem po nocy to juz bylo gorzej, a potem jeszcze gorzej i chyba najgorzej to bylo 24 pozniej. bo fioletowe i takie wieksze niz po drugiej stronie, inne takie, bardziej odstajace i blyszczace. no i w kolorach.
LIMO.
podobno bolalo.
i panie tak patrzyly rozumiejaco i wspolczujaco.
mea czacha, maxima czacha.
oswiadczam, ze tylko w drodze wyjatku nie zamierzam wnosic zadnych pozwow wzgledem policzka, ktory sie rzucil na moja czache.
A sąsiadom mówicie, że ze schodów spadła, jak na antresolę wchodziła?..
OdpowiedzUsuń