środa, 17 czerwca 2009
to nie jest smieszne
sa takie momenty, ze chcialoby sie zanieistniec. tak zanieistniec w ogole, ale tylko na chwile. o, taki przyklad: stoisz na stole, a wetka wklada ci palce w odbyt i sciska. albo inny zeby daleko nie szukac: w kark dostajesz taki zastrzyk, ze brakuje im nagrodek, zeby ukoic twoj bol.
a potem jeszcze wychodzisz, a na zewnatrz smieje sie z ciebie cale stado fretek.
no dramat na calego.
a to wszystko podobno dlatego, ze moj stolec nie bardzo trzyma sie kupy. rozlazly jest znaczy sie i zgnilozielony (okazjonalnie) i to juz drugi dzien. i nie moge sie powstrzymac czasami i wale gdzie popadnie - moj rekord: na wlasny ponton (to wtedy miara sie przebrala).
wiec czekamy piec dni, jak nie przejdzie, to moze byc jakis pierwotniak. srak.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz